TRENING: trening trailowy z wał. Arrete's Trouble i og. Aaronem

Udział biorą:

  1. Podkowa na og. Aaron
  2. Szymon na wał. Arrete's Trouble

Typ treningu: trening trailowy
Data, czas i miejsce: 7 kwietnia 2015, 10:00-11:00, Rancho Arisha

Rześkie powietrze aż zachęcało do pracy, dlatego wzięliśmy razem z Szymkiem Aarona i Arte z pastwiska, postanawiając, że poćwiczymy z nimi trochę. Tinker miał sporą przerwę od treningów, dlatego nieco przytył i ostatnio nawet przeszedł na dietę, dlatego musiałam w końcu go ruszyć. Musiałam jednak przyznać, że choć był piękny, przeszkadzał mi fakt, że jest ogierem... szkoda było mi go kastrować, a jednak... coś nie pasowało mi do końca w tym wymarzonym koniu... Wolałam jednak odpychać od siebie tą myśl. 
Siodłanie poszło nam dość szybko i sprawnie, chłopcy nie byli brudni, i już po chwili byliśmy na ujeżdżalni. Zostawiliśmy konie przywiązane do płotu, ustawiając przeszkody: w trzech miejscach znalazły się drągi, oczywiście - z boku została postawiona bramka, dodatkowo ustawiliśmy jeden szereg drągów na kłus na podwyższeniu (20cm). Przygotowaliśmy też dwa miejsce na cofanie - jedno, po prostej, drugie po literze L.
Gdy wszystko było gotowe, wsiedliśmy na konie i zaczęliśmy rozgrzewkę w zastępie. Prowadziłam ja na Aaronie, Szymon prowadził za mną Arte. Po paru minutach pogoniłam Aarona do kłusa. Ogier ruszył dość leniwie i opornie, jednak - ruszył, nie buntując się. Po kilku chwilach w leniwym chodzie, pogoniłam go, tak, aby nieco bardziej wyciągnął krok. Tym razem musiałam go dość długo zachęcać, jednak ostatecznie posłuchał. Arte nie miał najmniejszych problemów, świetnie reagując na każdy sygnał, czy to Szymona, czy to mój w postaci przyśpieszenia konia czołowego.
Po chwili rozdzieliliśmy się, prowadząc konie wokół przeszkód. Zauważyłam, że Aaron ma spore problemy z ostrymi zakrętami. Gubił przy tym rytm, mimo, że był strasznie wygodnym koniem, dodatkowo, próbował się przy tym buntować. Uh, trzeba będzie popracować nad jego zwinnością... i tuszą. Arte, który był w bezustannym treningu, nie robił najmniejszych problemów.
W końcu wjechaliśmy na ściankę ujeżdżalni. Tym razem to Arte szedł pierwszy. Gdy konie szły równo, jeden za drugim, Szymek kazał haflingerowi zagalopować, co koń wykonał bez problemu. Aaron jednak tylko wyciągnął kłusa, dlatego chwilę zajęło mi zachęcenie go do przyśpieszenia. Ostatecznie jednak, zagalopował.
Po dwóch okrążeniach w galopie, przeszliśmy do stępa, dając koniom chwilę na odsapnięcie, po czym oboje ruszyliśmy na przeszkody. Szymon pierwsze co ruszył na drągi na kłus, ja zaś poprowadziłam Aarona również na drągi, jednak w stępie. Ogier chyba nie miał dziś większej ochoty na pracę, ponieważ pokonał je niezwykle leniwie, mimo moich prób wykrzesania z niego energii. Westchnęłam. Arte chodził świetnie, a temu zebrało się na bunty! No ale, coś trzeba było zrobić. W czasie, gdy Szymon próbował z haflingerem przejechać przez bramkę, ja pogoniłam Aarona, naprowadzając do w kłusie na kolejne drągi, aby zaraz potem, w tym samym chodzie, poprowadzić go na te delikatnie podniesione, mając nadzieję, że wyższe podnoszenie nóg nieco go pobudzi. Pierwszą przeszkodę znów wykonał od niechcenia stukając kopytami w drewno, i, tak jak myślałam, kolejna sprawiła, że chyba zaczął myśleć - podnoszenie nóg wyżej sprawiło, że przeszedł przez drągi bez problemu. Pochwaliłam go za to, jednak gdy tylko przeszliśmy do stępa, energia znów opuściła Aarona.
W tym czasie, Szymon po raz drugi przejeżdżał przez drągi, prowadząc Arte na cofanie po prostej. Haflinger zdawał się być w świetnym, bardzo energicznym nastroju i gdy jeździec kazał mu cofnąć, nawet nie próbował się buntować i wykonał polecenie bardzo szybko i poprawnie. Uśmiechnęłam się, widząc to. Przynajmniej im układa się współpraca.
Poprowadziłam przez chwilę Aarona kłusem wokół przeszkód, po czym postanowiłam jeszcze raz najechać w kłusie na drągi. Tym razem tinker podnosił nogi nieco wyżej i sprawniej, jednak... dalej czułam, że nie ma ochoty, by cokolwiek robić. Eh, nie mogę przecież mu odpuścić. Potrzebował ćwiczeń. Wjechałam więc na środek ujeżdżalni i poprosiłam go o cofanie. Ćwiczenie wykonał, jednak bez najmniejszego zaangażowania... wprowadziłam go więc między drągi, tam prosząc go o cofnięcie.Brak efektu. Poprawne cofanie, choć powolne. I zupełnie bez energii, od niechcenia. Hmf... A Arte już niemal radośnie pokonywał podniesione na wysokość drągi! No... czy ten koń musi mieć taki zły nastrój?
Przez kolejne naście minut nic się nie zmieniło - Aaron wykonywał moje polecenia w miarę poprawnie, jednak od niechcenia, Arte zaś, gdyby dziś startował w zawodach, niewątpliwie by wygrał. Szymon był niezwykle zadowolony ze współpracy z haflingerem i uznał, że na następnych zawodach, to on na nim będzie siedział. Ostatecznie więc, on przeszczęśliwy, ja zrezygnowana, rozstępowaliśmy konie i zaprowadziliśmy je do stajni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz