TRENING: trening trailowy wał. Arrete's Trouble

Koń: Arrete's Trouble
Jeździec: ---
Trener: Podkowa
Typ treningu: trening trailowy
Data, czas i miejsce: 4 kwietnia 2015, 14:00-15:00, Rancho Arisha

Święta, nie święta, konie chodzić musza, jeśli chcemy z nimi startować z sukcesami. Wzięłam więc Arte z pastwiska, zostawiając Aarona samego i przywiązałam go przed stajnią. Kuc stał spokojnie, strzygąc uszami. Na ujeżdżalni już czekały przygotowane na nas trailiowe elementy, dlatego szybko zabrałam się do czyszczenia kasztanka. Był trochę ubłocony, jednak w miarę szybko udało mi się tym uporać. W końcu osiodłałam go, założyłam mu ogłowie i zaczęłam prowadzić w stronę ujeżdżalni.
Na ujeżdżalni wsiadłam w siodło. Usadowiłam się wygodnie, wyciszyłam komórkę, tak, aby mi nie przeszkadzała, dając tym samym Arte trochę czasu na ogarnięcie wzrokiem ujeżdżalni, po czym poprosiłam, by ruszył w stępie. 
Arte dreptał wokół ujeżdżalni, a ja myślałam nad tym, co możemy poćwiczyć. Ostatecznie uznałam, że możemy pobawić się w chody boczne i zatrzymania między drągami ze stępa, jak i kłusa i zadowolona z pomysłu, popędziłam wałacha, aby trochę na początek się rozruszał. 
Po chwili kłusa po ścianie, poprosiłam Arte by wjechał do środka ujeżdżalni, gdzie manewrowaliśmy między przeszkodami. Po jakimś czasie zwolniłam, naprowadzając go w stępie na drągi. Arte nie miał z nimi problemów, ale gdy znów poprosiłam go o przyśpieszenie, zawahał się. Powtórzyłam więc komendę i wałach ruszył spokojnym kłusem. W tymże chodzie pokonaliśmy kolejne cztery drągi, Arte jednak raz stuknął kopytem w drewno, jednak była to zupełnie moja wina - za mocno go przytrzymałam.
W końcu wyjechaliśmy znów na ścianę i poprosiłam wałacha o chwilę galopu, ot tak, dla rozgrzewki. Konik nie miał nic przeciwko. Ruszył powoli, bardzo delikatnie, jak na konia do pleasure przystało, za co został przeze mnie pochwalony. 
Po okrążeniu poprosiłam Arte o kłus, a potem o stęp i dałam mu chwilę na ustabilizowanie tętna. Gdy widziałam, że wałach jest już zupełnie spokojny, naprowadziłam go na drąg, nad którym dałam mu sygnał do chodu bocznego. Nie śpieszyłam się, działałam bardzo delikatnie - więc i Arte, jak na siebie, był bardzo spokojny i rozluźniony. Wykonał grzecznie moje polecenie, przy okazji jednak jakby pytając się mnie, czy właśnie o to mi chodzi?  Gdy wykonał ćwiczenie, pochwaliłam go i kazałam pójść do przodu. Po tym naprowadziłam go na szereg drągów zakończonych kwadratem. Arte pokonał je bez problemu, zaś kwadracie kazałam mu się zatrzymać. Wałach lekko się zawahał, jednak udało mu się zatrzymać, nie wychodząc zza drągi. Dałam mu chwilę na przemyślenie, po czym poprosiłam o obrót o 90* i wyjście z przeszkody. Aby nie było aby nudno, przejechaliśmy po jak zawsze, stojącej z boku kładce. Pogoniłam go do kłusa, prowadząc haflingera w stronę drągu przygotowanego na chód boczny. Metr od niego przeszliśmy do stępa. Ustawiłam konika tak, jak poprzednio i znów poprosiłam go o powtórkę. Tym razem wykonał ćwiczenie bez próby pytania się mnie o co chodzi. 
Poprosiłam Arte o ruszenie kłusem i wykonałam dość spore koło, omijając przy tym przeszkody, po czym znów naprowadziłam go na ciąg drągów zakończonych kwadratem nie zmieniając chodu. Tym razem przy kwadracie wałach miał nieco większy problem, zbyt późno reagując na mój sygnał. Poprosiłam go więc o cofnięcie się o krok i dopiero później pochwaliłam. 
Powtórzyłam ćwiczenie, znów najpierw robiąc koło w kłusie, tak, aby Arte miał czas na złapanie rytmu. Tym razem jednak to ja zniszczyłam, za późno dając mu sygnał do zatrzymania się. Zrobiłam więc chwilę przerwy prowadząc go w stępie i uznając, że do trzech razy sztuka, znów kazałam wałachowi wjechać kłusem na drągi.
Za trzecim razem z końcu nam wyszło, Arte został więc solidnie pochwalony i dostał kilka minut w stępie, by mógł sobie to przemyśleć. 
Uznałam, że nie ma co próbować więcej drągów, szczególnie, że zapewne koń zaraz się znudzi, dlatego poprosiłam go jeszcze o chwilę galopu i po okrążeniu zaczęłam przez piętnaście minut prowadzić go w stępie.
W końcu zsiadłam z konia, prowadząc go do stajni. Będąc pod nią, szybko ściągnęłam mu z grzbietu siodło, zmieniłam ogłowie na kantar i zostawiając wszystko pod stajnią, ruszyłam z nim na pastwisko. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz