Koń: wał. Blackberry
Jeździec: Podkowa
Trener: ---
Typ treningu: trening westernowy
Data, czas i miejsce: 10 stycznia 2015r,11:00-11:50, Rancho Arisha
Podłoże wcale nie sprzyjało porządnym treningom, ale przecież konie nie mogły cały czas stać na pastwiskach, skoro zawody cały czas gdzieś się odbywały. Postanowiłam więc wziąć ubłoconego Blacka z pastwiska i w drodze do stajni myślałam, co by z nim zrobić. Szymek właśnie miał zamiar popracować z Efrafą z ziemi, dlatego roundpen był zajęty... A galopów wolałam dziś uniknąć. Po chwili przypomniałam sobie, że przecież tak dawno nie jeździliśmy bez ogłowia... można zrobić sobie powtórkę!
Zadowolona z pomysłu, w stajni zabrałam się za czyszczenie wałacha. Miał masę sklejek i długą sierść, dlatego zajęło mi to trochę, w końcu jednak Black był na tyle czysty, że mogłam go osiodłać. Przez cały ten czas Black stał grzecznie, co jakiś czas jednak domagając się głaskania. Gdy założyłam mu halter i zawiesiłam na siodle cordeo ruszyliśmy razem na mała ujeżdżalnie.
Gdy znaleźliśmy się już na niej na chwilę go zostawiłam i rozstawiłam kilka drągów na stępa oraz przesunęłam mostek na środek. W końcu zawołałam do siebie Blacka, który przyszedł do mnie bez najmniejszego problemu, za co został pogłaskany.
W końcu weszłam na niego, sprawdzając, jak reaguje na delikatny halter. Ruszyliśmy stępem wokół ujeżdżalni i po jednym okrążeniu naprowadziłam go na drągi, które przejechał bez problemu. Również mostek nie sprawił mu żadnych trudności. Przez kolejne kilka minut sprawdzałam jego skrętność, jednak Black dawał sobie radę bez problemu, dlatego zsiadłam z niego, ściągnęłam mu halter, który odwiesiłam na ogrodzeniu i przewiesiłam mu przez głowę cordeo.
Znów wsiadłam na mojego quartera i poprosiłam go o ruszenie. Black zrobił to bez problemów. Tak jak przypuszczałam, nie zapomniał naszych wcześniejszych treningów i bez problemu reagował na wszelkie sygnały. Spokojnie mogłabym nie używać cordeo w ogóle, a wałach i tak, i tak wykonywałby moje polecenia.
Wjechaliśmy najpierw na drągi, później na mostek, tak samo, jak wcześniej i gdy Black w pełni przywykł do zmiany, poprosiłam go o kłus wokół ujeżdżalni. Nie zawahał się i ruszył. Początkowo chciał zjeżdżać w środek, jednak ostatecznie udało mi się mu wyjaśnić, że jednak bliskość ogrodzenia jest przeze mnie pożądana. Po dwóch okrążeniach poprosiłam go o wjechanie na środek i znów przekroczenie drągów, co Black zrobił bez problemów, następnie zwolniliśmy do stępa i zatrzymaliśmy się, a ja poprosiłam wałacha o cofanie.
Bez problemu przeszedł kilka metrów w tył za co go pochwaliłam. Ruszyliśmy znów stępem, a po chwili - kłusem, aby znów po przejechaniu drągów cofnąć, tym razem jednak nie zatrzymywałam go wcześniej zupełnie, a poprosiłam go o wykonanie ćwiczenia ze stępa.
Tym razem poszło mu nieco gorzej, ponieważ Black zawahał się, wyraźnie bojąc, że przewróci się na niezbyt stabilnym podłożu, wykonał jednak ćwiczenie, a ja dałam mu chwilę w stępie.
Po kilku minutach znów poprosiłam go o kłus, postanawiając jednak więcej nie próbować cofać na tym podłożu z ruchu, dlatego przez kolejne kilkanaście minut po prostu woziliśmy się po ujeżdżalni, ćwicząc nieco zwroty i przejścia ze stępa do kłusa. Niestety, podłoże nie pozwalało nam na wiele więcej.
Ostatecznie rozstępowałam mojego wałacha i zaprowadziłam go do stajni, w której właśnie Szymon przygotowywał do treningu Doona.
- Om, nowy pad? - spytałam, widząc mojego pracownika właśnie niosącego w rękach sprzęt wałacha.
- A no. Jakoś.. nie mogłem znaleźć czystych...
- Ach... no tak, część w praniu, a ostatnio jeden mi się podarł. - przytaknęłam. Meh, muszę w końcu wrzucić ten sprzęt do pralki.
- Mhm. Jak trening?
- Całkiem w porządku, chociaż... głównie powoziłam się na nim trochę. Trudno robić cokolwiek sensownego...
- A no.. chyba trzeba by się w teren wybrać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz