TRENING: Grupowy trening rajdowy

Zastęp:
  1. Podkowa na Tropical Honey
  2. Esmeralda na Florencji
  3. Hannah na Sohamie
  4. Andrea Philips na Extreme Dun Gun
  5. Ruby Lee na Sorley'u

Typ treningu: trening rajdowy
Data, czas i miejsce: 29 stycznia 2015r, 10:30-12:00, okolice Rancha Arisha

Konie po wczorajszym treningu były nieco zmęczone, jednak żaden nie miał obolałych mięśni. Dzisiejsza trasa miała być jednak o pięć kilometrów krótsza, co dawało nam jakieś cztery serie kłusa po piętnaście minut, myślałam też nad chwilą galopu.
Siedziałyśmy z dziewczynami w jadalni, jedząc drugie śniadanie przed drogą i rozmawiając o niczym innym, jak o koniach i przeróżnych sytuacjach w naszych stajniach. Każda miała się czym pochwalić: bo u kogo nie ma jakiegoś spryciarza, który otworzy każdy zamek, byleby tylko dostać się do paszy? Albo stworka, który nade wszystko kocha wchodzić w ciasne miejsca... bo tak? Gdy jednak ze stołu wszystko zniknęło, a żadna z dziewczyn nie chciała już dokładki, ruszyłyśmy do stajni, w której stały tylko te konie, które miały jechać z nami w teren. Miałyśmy zamiar szybko zabrać się za siodłanie.
Zastęp nie miał się zmienić od wczoraj, jako, że jak najbardziej się sprawdził. Zauważyłam, że Sorley miał dziś wyjątkowo dużo energii - gdy tylko weszłyśmy do stajni, ogiera wystawił łeb, stukając nogą w ściankę boksu.
- O żesz, nie najadłeś się? - rzuciłam w jego stroną.
- Oo... chyba nie - zaśmiała się Ruby - Chodź tu, brudasie, trzeba cię wyczyścić.
Część sprzętu leżała przy boksach, jednak ja, jak zwykle, wszystko trzymałam w siodlarni, dlatego razem z Hannah i Esmeraldą poszłyśmy do niej, biorąc szczotki. Ja sama po drodze próbowałam zgarnąć siodło z czaprakiem, jednak nie potrafiąc udźwignąć i sprzętu, i szczotek, wzięłam tylko ogłowie. Niestety, Szymek miał dziś wolne i nijak miał nam kto pomóc. Nam, biednym dziewczynką... cóż, zdarza się.
Gdy w końcu znalazłam się w boksie, zabrałam się za czyszczenie Tropki, przy okazji obserwując, co robią dziewczyny. Extreme Dun Gun, ten niezwykle spokojny quarter miał dziś jakieś bunty, niezwykle się wiercąc, jednak pozostałe wierzchowce nie wyłączając mojego stały jak najbardziej spokojnie.
Gdy wszystkie konie były gotowe, wyprowadziłyśmy je poza stajnie i tak jak poprzedniego dnia, po wskoczeniu w siodła aż do lasu jechałyśmy w stępie.
- Mmm.. śnieg, śnieg, tyle śniegu. Jak myślicie, ile sie utrzyma? - spytała Hannah.
- Tyle? W sumie, w tym roku jest go bardzo mało. - rzuciła Esmeralda.
- A no.... ale jeśli o mnie chodzi, jak najkrócej. Już mi od tego zimna palce odmarzają - powiedziałam, akurat w chwili, gdy minęliśmy pierwsze drzewo - Dobra, kłusem!
Konie ruszyły żwawo. Tropka chyba jednak pamiętała, co działo się wczoraj, bo wcale nie próbowała się wyrywać, czy przyśpieszać. Szła chętnie, jednak bez kombinowanie. Również Soham nie próbował przyśpieszać, mimo, że miał wyraźnie dobry nastrój. Nieco gorzej było z Sorley'em, w którego chyba mały diablik wstąpił i Ruby musiała nieźle pilnować, aby ten dość ciężki tinker nie próbował się wyrywać, zaś Florencja i Extreme Dun Gun chyba nie miały większej ochoty na trening, bo je zaś Andrea i Esmeralda od początku musiały dość mocno pchać.
- Om... nie bolą ich mięśnie przypadkiem? Sprawdzałyście? - spytałam, pilnując tępa.
- Nie... na pewno nie - powiedziała Andrea.
- No... sprawdzałam ją, poza tym, to hucuł, jej to raczej krzywdy nie robi.
- Hmf... no cóż, może się rozruszają.
Gdy przeszłyśmy do stępa obydwa lenie chyba odetchnęły, jednak Ruby o dziwo, miała problem, aby Sorley'a wyhamować.
- Wyścigowy tinker! - rzuciła Andrea.
- Prawie - Ruby zachichotała.
Prowadziłyśmy konie przez pięć minut w stępie i znów ruszyłyśmy kłusem. Zauważyłam, że Tropka nieco gubi rytm i szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia, z czego to w danym momencie wynikało: podłoże tragiczne nie było, zmęczona również nie była. Pilnowałam jednak jej na tyle, aby jak najbardziej to zmniejszyć. Co do pozostałej części zastępu, Sorley nieco się uspokoił, Soham w dalszym ciągu szedł wyjątkowo fajnie i o ile Dun dalej trochę narzekał, to Florencja jakby się obudziła i szła ładnie, w dobrym rytmie.
Trasa, choć krótsza, tym razem była nieco bardziej stroma, dlatego te piętnaście minut było dla koni jak najbardziej męczące. W stępie jednak po dwóch minutach przeszliśmy na dość płaski teren.
- Zrobimy sobie zaraz pięć minut w galopie, co wy na to? - zaproponowałam, widząc, że szlak jest dość równy i nie śliski.
- Mhm. Niech będzie.
- No, może ta krowa się obudzi.
- Ej, ale jak Sroley'owi odbije to będziecie mnie ratować?
- Oczywiście!
Na całe szczęście, Sorley'owi nie odbiło, zaś na nieszczęście - krówka Andrei wcale nie miała ochoty wstać. O ile Tropka, Soham i Florencja bez problemu zagalopowały, on nie miał na to najmniejszej ochoty. Nawet, gdy Sorley już ładnie przeszedł w szybszy chód, on dalej próbował tylko wyciągać kłusa. Ostatecznie jednak udało się i wszystkie konie zagalopowały.
Gdy zwolniłyśmy do stępa, konie miały wyraźnie podwyższona ciśnienie, na szczęście po chwili w stępie odetchnęły i znów ruszyły kłusem. Tym razem wszystkie, mimo zmęczenia, szły całkiem ładnie: chyba bieg dodał im nieco adrenaliny.
- Następnie zrobimy sobie dziesięć minut - powiedziałam - Bo galop zabrał nam kawałek trasy.
- Jasne - usłyszałam którąś z dziewczyn.
Po kolejnym przejściu do stępa i zakłusowaniu okazało się jednak, że zmęczenie daje się koniom we znaki. Wszystkie już dawno były oblane potem, jednak zaczęły gubić rytm. Tropka już od jakiegoś czasu miała z tym problem, teraz tylko się do pogłębiło; Florencja dawała radę, jednak Esmeralda znów musiała częściej ją poganiać, Soham jedynie szedł całkiem ładnie, Dun jak miał dziś dzień na narzekanie tak miał go dalej, gdy adrenalina spowodowana biegiem przeszła i Andrea musiała nieźle go pilnować, Sorley również nieco się zmęczył, informując nas o tym poprzez bezustanne próby przejścia do stępa.
- Jeszcze tylko chwila i jesteśmy przy stajni - oznajmiłam.
- Boże, dobrze... moje ręce... zamarzły... - usłyszałam Hannah.
- Noo.... kurcze, na prawdę nie masz tu żadnej wanny? Masz domek no!
- Nie mam Ruby, nie mam. To schroniskowy domek, a nie... zwykły, górski domek, czy hotel no.
- Omm... już, dziesięć minut. Można stępem. - usłyszałam Esmeraldę.
- Mhm.
Przeszłyśmy do stępa, zmierzając w stronę rancha.
- No, to jutro cały dzień wolny, a potem hardcore - oznajmiłam.
- Ile? Trzydzieści? - spytała Hannah.
- No. Trzydzieści.
- Oby dały radę.
- Muszą. Ale spokojnie, będzie więcej stępa.
Gdy znalazłyśmy się pod stajnią, zsiadłyśmy i weszłyśmy do środka, wprowadzając wierzchowce do boksów. Od razu zabrałam się za rozsiodływanie Tropki i gdy tylko ściągnęłam jej sprzęt, okryłam ją przygotowaną wcześniej derką. Dziewczyny zrobiły to samo ze swoimi końmi.
- A teraz do domu - mruknęła Andrea - Nie bym nie lubiła zimy... ale serio, jest po prostu ziiimno.
- No... dobra, to idziemy.
Wyszłyśmy razem, zostawiając wierzchowce. Wszystkie zabrały się chyba za skubanie siana, poza Florencją, która wyglądała przez drzwiczki boksu, obserwując nas ze sporą ilością siana w pysku.

4 komentarze:

  1. http://virtual-stable.blogspot.com/2015/02/puchar-virtuala-wszechdyscyplin.html

    PUCHAR VIRTUALA WSZECHDYSCYPLIN ! TERMIN ZGŁOSZEŃ DO NIEDZIELI !

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie miałam też pisać w tej sprawie. Byłam ślepa, bo dopiero teraz zauważyłam, gdzie są boksy tych koni :P. Jeszcze dziś będą wstawione, bez obaw!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na uroczystą galę Quarter Horse of the year 2014 award.
    http://ag-stud.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Czemu Sok skupuje konie innych ras, niż czysta krew arabska? Tajemnica rozwiązana! Zapraszam na otwarcie nowej stajni i na skorzystanie z oferty Walentynkowej!

    www.sks-sosnowydwor.weebly.com

    OdpowiedzUsuń