TRENING: praca z ziemi z kl. Excel It i kl. Rhyme About Dance

Konie:  kl. Excel It, kl. Rhyme About Dance
Jeździec: ----
Trenerzy: Podkowa, Szymon
Typ treningu: praca z ziemi
Data, czas i miejsce: 4 grudnia 2014, 11:00-12:00, Rancho Arisha

Wczoraj przybyłe do nas klacze zachowywały się na prawdę dobrze - wprawdzie były jeszcze nieco spięte i zagubione, jednak sprawiały wrażenie bardzo otwartych i kontaktowych, na dodatek, zdawały się polubić w czasie drogi. Z tego powodu rankiem zostały wypuszczone razem na mały padok, a chwilę później postanowiliśmy z Szymonem spróbować popracować z nimi z ziemi.
Ostatnio spadł śnieg, jednak pogoda obecnie w miarę dopisywała (mimo, że moje palce zdawały się odmarzać i bez rękawiczek nie byłam w stanie przetrwać), a my musieliśmy porządnie zabrać się za konie, które miały brać udział w licytacji. Obecnie stało u nas aż dziewięć koni i niestety, nie byliśmy w stanie w dwójkę, przy tak krótkim dniu codziennie pracować ze wszystkimi.
W każdym razie po szybkim ogarnięciu koni w boksach zaprowadziliśmy obydwie nasze panienki na dużą ujeżdżalnie. Obydwie miały przypięte do kantarów lonże i były gotowe do pracy. Ja miałam ćwiczyć z Excel, Szymon zaś - z Riką.
Zaczęłam od zwykłego stępa wokół mnie, Szymon zrobił to samo. Obydwie klacze ruszyły. Rika automatycznie opuściła głowę, Excel zaś zrobiła to dopiero po dwóch okrążeniach.
- Ale ten koń się ładnie układa - powiedział Szymon, patrząc na kasztanową quarterkę.
- A no... ale chodzi pleasure w końcu... i reining. Eh, z Excel trochę pracy będzie jeszcze - mruknęłam, patrząc na idącą w zupełnym rozluźnieniu klacz.
- Spookojnie, dobrze będzie. Jak nie u nas, to u innych się wyrobi. - powiedział Szymon.
Kazaliśmy klaczom zakłusować;  tarantka zrobiła to bez problemu, wystarczyło, abym cmoknęła i już żwawo ruszyła do przodu, jednak tym razem Rika nie zachowała się już tak perfekcyjnie. Początkowo nie chciała w ogóle przyśpieszyć, a gdy już Szymon ją do tego przekonał ledwo szła, cały czas próbując zwalniać.
- Hej, hej, mała, dawaj - poganiał ją Szymon, jednak gdy tylko podnosił bat, Rika przechodziła do stępa.
W chwili, w której druga para pracowała nad tempem, ja prosiłam Excel to o wyciąganie kłusa, to o zwalnianie - nie miała z tym najmniejszego problemu, mimo, że w dalszym ciągu jej postawa pozostawiała wiele do życzenia. Niemniej, chodziła bardzo rytmicznie, grzecznie zmieniając tempo, wyraźnie nie mając najmniejszego problemu z zachowaniem równowagi. Po jakimś czasie pochwaliłam ją za to i pozwoliłam klaczy zwolnić do stępa.
W tym czasie Rika nieco się uspokoiła i chodziła w miarę równym kłusem, będąc jednak cały czas pilnowana przez Szymona.
Postanowiłam nieco urozmaicić trening i poprosiłam Excel o zatrzymanie, podeszłam do niej, po czym dałam jej sygnał do cofania. Appaloosa spojrzała na mnie spokojnym wzrokiem, po czym zrobiła krok w tył. Potem kolejny. Spokojnie, bez większego entuzjazmu, jednak też - bez buntowania się. Pochwaliłam ją za to słownie.
Następnie poprosiłam klacz, aby poszła w stępie do przodu. Po zrobieniu kilku kroków znów ją zatrzymałam i kazałam cofnąć się o krok. Excel wykonała moje polecenie z nieco większym entuzjazmem więc w ramach pochwały, dałam jej chwilę przerwy, spoglądając na poczynania Szymona i Riki.
Szymon cały czas wyraźnie walczył z Riką, ćwicząc w tej chwili zmiany chodów: ze stępa do kłusa i z kłusa do stępa. Zauważyłam, że wychodzi im to już nieco lepiej. W przerwach, mężczyzna prowadził klacz na rozstawione kawałek dalej drągi, które Rika pokonywała zarówno w stępie oraz kłusie.
- Szymek, może drągi do kłusa rozłóż na połowie okrążenia? - zaproponowałam - Tam, gdzie ma iść stępem niech ich nie będzie, wtedy wygodniej jej będzie pomiędzy nimi chodzić w kłusie, nie będzie zwalniać.
- Ej... to myśl. - powiedział - Boże, ale to oporny koń.
- Widzę właśnie. Ale wczoraj pod siodłem pięknie chodziła.
- Bo chodzi pięknie. Tylko nie ma ochoty na współprace.
Pokręciłam głową i wróciłam do Excel.
Przez resztę treningu ćwiczyłam z appaloosą cofania przeplatane z chodzeniem w przód, co jakiś czas przechodząc jednak do kłusa wokół mnie, tak, aby się nie znudziła, Szymon zaś skorzystał z mojej rady: Rika rzeczywiście uznała, że między drągami lepiej manewruje jej się w kłusie, nie próbowała więc zwalniać i nieco spokorniała, nie buntując się zbytnio.
Ostatecznie pochwaliliśmy obydwa konie. Jak zwykle, byłam zadowolona z treningu: odpowiednio przeprowadzony zwykle z resztą był satysfakcjonujący. Zaprowadziliśmy więc obydwie klacze do stajni: nie spociły się wprawdzie, jednak woleliśmy ich od razu nie wypuszczać na dwór, tak, aby ich mięśnie mogły odpocząć w bezwietrznej atmosferze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz