Konie: wał. Sahab Amir, wał. Blackberry
Jeźdźcy: Szymon, Podkowa
Trener: ----
Typ treningu: trening westernowy
Data, czas i miejsce: 20 listopada 2014, 12:00-13:00, Rancho Arisha
Szymon znacznie lepiej dogadywał się z Amirem, niż ja: wprawdzie oboje dawaliśmy sobie z nim rade, jednak on, po długoletniej pracy z szalonymi wyścigowcami po prostu miał więcej doświadczenia. Ja, trenując głównie dość opanowane westernowce to właśnie przy nich czułam się najlepiej. Mmm.. tak, zdecydowanie zatrudnienie Szymona okazało się tu strzałem w dziesiątkę.
Około dwunastej, mimo, że na dworze było dość zimno, postanowiliśmy wziąć Amira i Blacka na trening. Panowie jakoś się dogadywali, a ja chciałam, aby mój quarter trochę pochodził.
Po kilku kółkach w stępie rozdzieliliśmy się. Ja przywłaszczyłam sobie jedną stroną ujeżdżalni, Szymon - drugą. Oboje właściwie zajmowaliśmy się początkowo tym samym: najpierw zajmowaliśmy się jak najlepszą kontrolą stępa, regulując tempo, czasem prosząc chłopaków o zatrzymanie się; później kłus, w którym właściwie robiliśmy to samo. Po jakiś dziesięciu minutach jednak ja poprosiłam Blacka o galop zaczynając ćwiczyć z nim zatrzymania z galopu oraz obroty na zadzie, zaś Szymon skupił się nad pracą nad tempem chodu Amira - ogier chciał iść szybciej i bardziej energicznie, niżeli jego jeździec sobie tego życzył i wyraźnie próbował go zmusić, aby na to mu pozwolił. Na szczęście, mój pracownik był zbyt doświadczony, aby sobie na takie coś pozwolić.
Ja w tym czasie poprawiałam ułożenie nóg i głowy Blacka, które wprawdzie były niemalże doskonałe, po takiej ilości treningów, jednak zawsze dało się przyuważyć coś, co można by poprawić i ulepszyć. W przerwach zwalnialiśmy do kłusa, lub stępa, tak, aby koń mógł odsapnąć, czasem wjeżdżając na rozłożone z boku ujeżdżalni drągi, raz także wykonując cofanie po L-ce - co wprawdzie Black wykonał z małym trudem, raz uderzając kopytem w drewno, ale jednak wykonał zadanie dobrze, jak na konia, który nie trenuje na co dzień trailu.
W między czasie obserwowałam Szymona, który wyraźnie przygotowywał Amira do zawodów w pleasure: ćwiczyli tempo, zmiany chodów i kierunków, nie przechodząc jednak do galopu. Zauważyłam, że z czasem achał nieco się uspokoił i nie próbował wyrywać tak, jak na początku. Mimo wszystko, Szymon musiał być na nim cały czas strasznie skupiony, przez co nie wymieniliśmy w czasie treningu tak na prawdę ani jednego słowa - nawet, jeśli próbowałam do niego mówić, nie słyszał, bądź po prostu do niego to nie docierało. Efekty jednak pod koniec naszej pracy były widoczne, a błędów w pracy z koniem nie widziałam, dlatego nie miałam większej potrzeby na prowadzenie z nim jakiejś dyskusji. Na to mieliśmy przecież niemal cały dzień.
Pod koniec rozstępowaliśmy konie, zaczynając rozmawiać o treningu, skupiając się głównie właśnie na Amirze oraz Forte, który mimo, że stał u nas już kilka dni, nie został jeszcze wzięty w obroty... co na dniach zdecydowanie będzie trzeba nadrobić.
W końcu odprowadziliśmy konie do stajni, gdzie zostawiliśmy je, aby wyschły po wysiłku, sami zaś zabraliśmy się za sprzątanie paszarni.
A wiesz, że ostatnio wpadłam na podobny pomysł i dlatego zaczęłam już szukać? :D Znalazłoby się trochę koni- chcesz, to zamów ofertę :P
OdpowiedzUsuń