TRENING: trening westernowy z kl. Tropical Honey & kl. Small Earthquake

Uczestnicy:
  1. Podkowa na kl. Tropical Honey 
  2. Amelia na kl. Samll Earthquake 
Trener: Podkowa
Typ treningu: trening westernowy 
Data, czas i miejsce: 4 października, 9:00-10:00, Rancho Arisha

Przybyła dziś do nas Amelia, jak zwykle w weekendy, którą postanowiłam wsadzić na Mini. Wprawdzie dziewczyna nalegała na Doona, jednak obiecałam, że jak już, zrobię to później - kucyka była wystawiona na sprzedaż i ważne było, aby pracowała jak najwięcej, pod różnymi (choć w miarę doświadczonymi) osobami - w końcu przy klientach miała zachowywać się jak najlepiej.
Wzięłyśmy więc konie - Amelia Mini, ja - Tropkę i ruszyłyśmy na dużą ujeżdżalnie. Jako, że miałam zamiar poćwiczyć zwrotność obydwu klaczy (w przypadku młodej w ramach utrzymania równowagi, jaś Mini to po prostu przyda się na zawodach) ustawiłam już wcześniej mały tor przeszkód - drągi i pachołki nadały się do tego jak zawsze idealnie.
Po krótkiej rozgrzewce, którą poprowadziłam wokół ujeżdżalni i poza zmianami tempa nie wykonywałam żadnych wymyślnych skrętów. Dopiero po połowie okrążenia w galopie (podczas którego nieco buntująca się wcześniej Mini trochę się rozluźniła i zaczęła wreszcie z Amelią jako-tako współpracować) spowolniłyśmy konie do stępa i każda z nas przeszła z końmi w stępie ustalony przez nas wcześniej tor - miałyśmy zmieniać go co przejazd, tak aby konie zbytnio się nie przyzwyczaiły. Po stępie przejechałyśmy wszystko w kłusie. Tropka była strasznie zainteresowana tak liczną ilością skrętów, przez co bardzo się na mnie skupiała. Z Mini było nieco gorzej, ponieważ Amelia musiała cały czas jej pilnować i po prostu pchać ją do przodu. Kucyka nie miała najmniejszej ochoty na pracę... kazałam więc dziewczynie chwalić ja za wszystko, co wykonała poprawnie i bardzo często pozwalać odpocząć. Znów, dopiero, gdy przeszłyśmy do galopu, nieco się ożywiła i wykazała jakąś chęć do zrobienia czegoś więcej. Pierwszy tor w galopie był na tyle prosty, że cały mogłyśmy przejechać w tym chodzie, w kolejnych już było coraz to więcej zmian tempa, a nawet zatrzymań i obrotów na zadzie - przy czym oczywiście Amelia strasznie się irytowała, nie mogąc złapać z kucyką wspólnego języka, Tropka zaś dawała z siebie wszystko, ale gdy tylko szybko skręcałyśmy, albo zmieniałyśmy dość mocno tempo (na przykład, z galopu do stępa) traciła równowagę i zaczynała się stresować.
Po jakiś pięćdziesięciu minutach obydwie klacze były już padnięte, to samo tyczyło się chyba też Amelii, która przez cały ten czas walczyła ze swoim wierzchowcem. Rozstępowałyśmy więc konie i zaprowadziłyśmy je do stajni. Po szybkim ściągnięciu siodeł wypuściłyśmy je razem na pastwisko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz