TRENING: teren z kl. Small Earthquake, kl. Tropical Honey & wał. Blackberry

Zastęp:
  • Podkowa & wał. Blackberry
  • Amelia & kl. Small Earthquake
  • Szymon & kl. Tropical Honey
Typ treningu: teren
Data, czas i miejsce: 5 października 2014, 11:00-13:00, okolice Rancha Arisha

Nasz nowy pracownik, Szymon, miał zaczynać pracę od jutra, jednak już dziś umówił się ze mną, że wpadnie, ogarnąć co i jak wygląda. Przystałam na to, od razu postanawiając, że w takim razie możemy pojechać w trójkę w teren - Mini jeszcze nie jeździła po naszych górach i chciałam zobaczyć, jak się zachowa. Niemniej, byłam pewna, że jako koń ze sporym doświadczeniem i generalnie spokojny z charakteru zachowa się nienagannie, dlatego też postanowiłam wsadzić na nią Amelia (która natychmiast zaczęła narzekać, gdy się o tym dowiedziała... ale mniejsza...). Sama zaś chciałam w końcu posiedzieć chwilę na Blacku, a Szymonowi dałam Tropkę - ostatnio na prawdę fajnie sobie z nią poradził, dlatego nie bałam się, że się z młodą nie dogada i zrobi jej jakąś krzywdę.
Podczas przygotowywania koni zauważyłam, że Amelia w miarę dogaduje się z naszym nowym pracownikiem, mi samej przy nim było na prawdę przyjemnie. Miał wiedzę o koniach, był chętny do pomocy i był ogólnie... bardzo miłym w obejściu człowiekiem, szczególnie, że dziś miał chyba bardzo dobry humor. 
Gdy konie były już gotowe, wsiedliśmy na nie i ruszyliśmy. Ach, jak dobrze było w końcu siedzieć na Blacku! Ostatnio w tereny często jeździła na nim Amelia i choć ufałam dziewczynie... to jednak... ten quarter to mój koń i nie byłam w stanie nie być o niego w pewnym stopniu zazdrosna. 
Wiedząc, że Mini jak najbardziej lubi galopować, a pozostałe konie nie dość, że nie mają nic przeciwko, to jeszcze są w na prawdę dobrej formie wybrałam ścieżki prowadzące głównie przez łąki, na tyle proste i ubite, że idealnie nadawały się na galop. Dlatego też, krótko po wjechaniu do lasu, skręciłam w bardzo wąską, niezbyt stromą ścieżkę, prowadząc zastęp ku pierwszemu takiemu miejscu. Zauważyłam, że Mini idzie Amelii bez problemów, bez jakiś buntów, rozglądając się tylko, Tropka jak zawsze była zadowolona, rozluźniona i chętna do pracy. Miałam nieodparte wrażenie, że gdyby była w stanie mówić, opowiadałaby teraz Szymonowi co gdzie jest, gdzie teraz jadą, powtarzając co chwilę jak tu jest przepięknie. Mmm... moje kochane dziecko... co z tego, że końskie, nie?
Gdy wjechaliśmy na szerszy szlak, prowadzący już bezpośrednio do jednej ze wspominanych przeze mnie łąk popędziliśmy konie do kłusa i po dłuższej chwili, gdy tylko las wokół nas zniknął zaczęliśmy dość długi galop. Puściłam wodze Blacka pozwalając mu jechać swoim tempem, zaś Mini i Tropka musiały dopasować się do niego; zauważyłam, że kucyka dogania Blacka z pewnym wysiłkiem, jednak w miarę jej go wychodzi, zaś Tropka po prostu... sobie biegła. Ot tak, bez problemów. Podejrzewałam, że gdyby spróbować porównać jej umiejętności, do umiejętności galopu Blacka, to ona okazałaby się szybsza... ale w końcu jest w połowie arabką, nic z tym dziwnego.
Po ponownym wjechaniu do lasu, przeszliśmy do stępa, pozwalając koniom odetchnąć. 
- W ogóle, co do tej arabki, Bajki, zaczęła już trening? - odezwał się Szymon.
- Niee... chyba wsiądę na nią pierwszy raz jutro... albo wezmę ją na roudnpen - powiedziałam - Trochę czasu zajęło mi przygotowywanie Hubertusa, w czwartek ma się odbyć. 
- Hmm... w takim razie, może ja się nią zajmę trochę? Pracowałem przecież głównie z arabkami właśnie, wiem, czego te konie wymagają...
- Zobaczymy. Ale w sumie, to nie taki zły pomysł.
- Ejj, a ja to co? Nie mogę nawet na Tropkę wsiąść! - odezwała się Amelia, z głosem pełnym pretensji. 
- Ty, moja droga, najpierw dogadaj się z Mini... i na Doona muszę cię wsadzić jeszcze przed Hubertusem...  Nie marudź, masz na czym jeździć, a nie dam ci konia, który może ci krzywdę zrobić. Tu odpowiadam za ciebie ja. 
Amelia spojrzała na mnie wilkiem, a ja roześmiałam się w głos. Szymon mi zawtórował. 
- Dobra, kłus, zaraz kolejna łąka!
Cały wyjazd zajął nam pełne dwie godziny. Galopów było na prawdę sporo, jednak z radością zauważyłam, że Mini wcale się nie buntuje, wręcz przeciwnie. Taki wyjazd na pewno dobrze jej zrobił. O zachowaniu Blacka i Tropki w sumie nie mogę powiedzieć nic nowego... chyba poza tym, że Szymon straszne swojego wierzchowca chwalił. Nic dziwnego, to rajdowy zwierz, ale nie powiem, by nie rozpierała mnie duma, słysząc, że mam tak cudownego konia, którego w sumie sama sobie wychowałam... Mimo, że nie urodziła się u mnie.
W końcu znaleźliśmy się na Rancho - wszyscy trochę zmęczeni, włącznie z końmi, po których spływał pot. Zwierzęta więc okryliśmy derkami i wsadziliśmy do boksów, aby trochę wyszły, zabierając się do ogarniania całego ośrodka. W końcu, czasem posprzątać trzeba...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz