TRENING: wał. Felix, wał. Blackberry



Trener: Podkowa
Jeźdźcy i konie:
  • Amelia & wał. Feliks
  • Sawannah & wał. Blackberry
Data & pogoda: 29 grudzień 2011r, godz. 15.00-15.40, parę stopni poniżej zera. Śnieg.
Miejsce & rodzaj treningu: mała ujeżdżalnia, trening rekreacyjny [stęp, kłus, elementy trailu]

Mimo, że na dworze panował mróz, do stajni zawitała znajoma Amelii, Sawannah i obie wybłagały mnie o jazde. Niestety, miałam tylko dwa konie, w tym jednego nie znałam, więc postanowiłam, że Amelię – której umiejętności jeździeckich byłam pewna – wsadzę na Feliksa, a Sawannah na Blacka. Mówiła, że trochę jeździła, więc miałam nadzieję, że nie będzie większych problemów. Jaki plan? No cóż, z powodu fatalnych warunków nie mogłam za wiele zrobić. Postanowiłam, że dam im „rozruszać konie” – trochę stępa i kłusa na małej ujeżdżalni, jakieś elementy trailu. Na szczęście, jednak ujeżdżalnia była oświetlona, nie było problemu ze światłem. Tak więc obie dziewczyny siedziały w boksie i czyściły zwierzaki, a ja roznosiłam sprzęt. Tropikalna łaziła luzem, jednak w końcu sama stwierdziła, że na dworze jest nie przyjemnie, więc weszła do stajni i stała z boku, przyglądając się wszystkiemu.
Sawannah dobrze radziła sobie z Czarnym. Bez problemu go osiodłała i okiełznała. Poprosiła tylko o sprawdzenie.
Gdy i Amelia dała znak, że jest gotowa, kazałam im wyprowadzić konie.

***

Na ujeżdżalni obie nastolatki wsiadły na konie. Amelia od razu zaczęła prowadzić Feliksa po ściance, jednak okazało się, że Sawannah uczyła się jeździć w westernie nieco „inaczej”, co było równoznaczne z jazdą w siodle westernowym, zachowując wszystkie elementy klasyki. Pouczyłam ją, jak ma kierować koniem i zakazałam jej skrócać wodze Czarnego (ten koń ostatnio zazwyczaj jeździł na cordeo! Szarpanie za pysk sprawiłoby pewnie, że ze spokojnego wałacha zmienił by się w diabełka), po czym kazałam dołączyć do Amelii.
Dziewczyny robiły te „kółka” a ja przyglądałam się Feliksowi. Amelia miała spore problemy, ponieważ koń był bardzo rozkojarzony. Nic w tym dziwnego. Zaledwie dziś opuścił swoją stadnine, a już każą mu pracować! I to w takim mrozie! Miałam nadzieję, ze to nie wpłynie na jego psychikę. Mimo wszystko, dziweczyna starała się być delikatna i chwaliła wałacha gdy tylko zrobił coś dobrze, szczególnie że była przecież czołowym, a to stresowało kuca jeszcze bardziej.
Normalnie kazałabym koniom kłusować, gdyby nie właśnie zachowanie Feliksa. Pozwoliłam im przyśpieszyć dopiero po kilku kolejnych, gdy srokacz nieco się uspokoił. Amelia dobrze wysiadywała kłusa, a jej wierzchowiec zdawał się w końcu skupić na tym, jak postawić kolejny krok, a nie na tym, jak zwiać. Z Sawannah było nieco gorzej. Dziewczyna nie potrafiła dobrze wysiedzieć kłusa, przez co nie tylko przeszkadzała Blackowi w ruchu, ale również nie była w stanie nad nim zapanować. Natychmiast przerwałam te męki mego miśka, każąc obu dziewczyną zatrzymać konie.
- Amelia, porób sobie skręty w stępie i w kłusie. Możesz spróbować go cofać i przestawiać, ale pamiętaj, że jest zestresowany. Nie przesadź!
Dziewczyna posłusznie wyjechała na środek ujeżdżalni i zaczęła wykonywać moje polecenia. Z Sawannah zaczęłam ćwiczyć kłus. Z początku nie rozumiała o co mi chodzi, jednak po paru minutach załapała o co w tym chodzi i zaczęła odpowiednio wykorzystywać swoje mięśnie. Dalej ciężko jej było kierować koniem, jednak to musiała sobie sama wyćwiczyć. Kazałam jej dalej jeździdź w około ujeżdżalni, by trenowała na razie na prostych elementach, po czym skupiłam się na drugiej parze. Amelii szło z Feliksem naprawdę nieźle. Koń cofał o krok, dwa i dawała mu luźne wodze. To samo było przy przestawianiu przodu jak i tyłu. Byłam zadowolona, widząc, że Esmeralda go tego nauczyła. Chodź… nic dziwnego, w końcu sprzedała mi konia do trailu!
Po kolejnych minutach zauważyłam, że Black i Sawannah się nudzą. Kazałam więc dziweczynie przejść do stępa i po okrążeniu dałam jej znak, by wjechała do środka.
- Poskręcaj przez parę minut. – powiedziałam.
Odeszłam na bok. Ale było zimno! Nie ruszałam się, więc miałam wrażenie, że palce u nóg i rąk zaraz mi odpadną. Zaczekałam jednak chwilkę. Widząc, że Sawannah dobrze sobie radzi, podeszłam do niej, chcąc nauczyć ją cofać. Poprosiłam Amelię o asystę.
Razem z dziewczyną udało nam się nauczyć Sawannah cofać. Black – z racji swojego wyszkolenia – również doskonale się do tego przusłużył, cofając od razu o parę metrów. Zadowolona z efektu, poprosiłam obie by zrobiły z końmi kółko w około ujeżdżalni, po czym zaprowadziły konie do boksów.
Widząc, że zmierzają bezpiecznie do stajni, poszłam zlapać Tropikalną, która przez większość czasu uważnie przyglądała się Blackowi. Ehh.. Koń chodzący luzem? Czy nie zaczynałam jej traktować jak psa?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz