Jeździec: Podkowa
Trener: ---
Typ treningu: trening reiningowy
Data, czas i miejsce: 22 września 2014, 13:00-14:00, Rancho Arisha
Na ujeżdżalni było mokro, szczególnie, że co jakiś czas mżyło, jednak podłoże nadawało się do jako-takiego treningu... Może nie do sliding stopów, jednak jakieś podstawy reiningu mogłam z Blackiem poćwiczyć. Ściągnęłam więc karuska z pastwiska i po szybkim wyczyszczeniu go, osiodłaniu, założeniu haltera oraz owijek ruszyliśmy na dużą ujeżdżalnie.
Nie wsiadałam na niego od razu, a na początku poprosiła, aby przez chwilę szedł wokół mnie stępem. Nie musiałam mieć w ręku żadnej liny, czy bata, nie tak, jak przy Doonku - wałach szedł w idealnej, wyćwiczonej odległości, z gdy za bardzo się zbliżał, lub oddalał, wystarczył mój minimalny gest, aby natychmiast się poprawił. Po chwili w stępie poprosiłam go o kłus i po dwóch okrążeniach pozwoliłam mu przejść do stępa, a następnie zatrzymać się. Pochwaliłam Blacka za dobre zachowanie, poprawiłam popręg i wsiadłam na mojego quartera.
Rozgrzewka, jak zwykle, zajęła nam trochę czasu.
W czasie niej prowadziłam Blacka w stępie, robiąc co jakiś czas wolty i zmiany kierunku oraz zatrzymując go, aby nie znudził się za szybko. Po kilku minutach wprowadziłam też cofania, tak dla zaciekawienia wałacha. Standardowo, w kłusie robiliśmy to samo, jak zwykle ćwicząc przy okazji zatrzymania oraz zmiany tępa. Same zatrzymania właśnie były o tyle fajnym treningiem, że nie tylko uczyły konia natychmiastowej reakcji, ale sprawiały, że jego mięśnie zaczynały porządnie pracować.
W końcu przeszliśmy do galopu. Po pełnym okrążeniu na ujeżdżalni zaczęliśmy naszą małą treningową zabawę. Na początku oczywiście znów chwila ćwiczenia zmian tępa, aby rozruszać mięśnie Blacka i nie zmęczyć go od razu długotrwałym galopem. Po tym czasie poprowadziła, Blacka po raz pierwszy przez przekątną ujeżdżalni, prosząc go o lotną zmianę nogi. Wykonał polecenie dużo lepiej, niż podczas naszego ostatniego spotkania za pierwszym razem, za co dostał pochwałę w postaci chwili stępa. Gdy znów ruszyliśmy galopem, powtórzyłam ćwiczenie, ot tak, by mój kary quarter sobie je powtórzył. I tym razem nie miał żadnych problemów, za co dostał pochwałę. Po tym ćwiczeniu postanowiłam, że przez chwilę pobawimy się w ćwiczenie spinów, najpierw z kłusa, potem - z galopu. Wykonywał tą figurę poprawnie - cały mój wkład polegał tak na prawdę tylko na korygowaniu delikatnych wykroczeń, takich jak minimalnie źle ułożona głowa, czy źle postawiona noga. Strasznie cieszył mnie fakt, że Black zdawał się oddawać mi kontrolę nad każdym mięśniem swojego ciała. Czułam, że mi ufa i że jest zadowolony, gdy dostaje pochwałę - pracując z nim na prawdę nie byłam w stanie się nie uśmiechać.
Po spinach koń był już na prawdę dość mocno spocony, jednak nie chciałam na tym elemencie kończyć treningu, dlatego jeszcze przez chwilę pracowaliśmy nad cofaniami z galopu. Znów widziałam przy tym elemencie pewną poprawę - Black wykonywał go na prawdę energicznie, z werwą, której ostatnio mi u niego brakowało. Zadowolona, po kilku powtórzeniach pozwoliłam mu przejść kółko w stępie i postanowiłam, że spróbuje przejechać z nim na szybko wymyślony pattern z częścią elementów - tak, aby nie zabić mojego wierzchowca na nieco śliskim piachu.
Przeszliśmy więc go galopu i po kilku dużych, szybkich kołach kazałam mu nieco zwolnić i zmniejszyłam je. Po chwili wjechaliśmy na przekątną na której to poprosiłam Blacka o lotną, co wykonał, tak jak wcześniej, bez większych problemów. Kolejne koło, tym razem duże i cofanie o cztery metry, bez najmniejszego zawahania Blacka, za co został pogłaskany i niemal od razu spin, który wykonał na prawdę porządnie. Kolejne koło w galopie, zatrzymanie oraz powtórzenie spinu. Tym razem element wyszedł trochę gorzej, jednak obstawiałam, że to wina zmęczenia wałacha. Pochwaliłam go jednak i postanowiłam w tym momencie skończyć trening, widząc, że Black ma jak na razie dosyć.
Rozstępowałam go i po dziesięciu minutach zaprowadziłam spoconego wałacha do stajni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz