Data i czas: 21 września 2014, 18:00-20:00
Autor: Podkowa
Właśnie zabierałam się za karmienie koni i wsypywaniem im paszy do żłobu, gdy niespodziewanie zadzwoniła do mnie Amelia. Dziewczyna była nieco spanikowana - mówiła szybko, półsłówkami. Chwilę zajęło mi uspokojenie jej i wyciągnięcie z niej o co tak właściwie jej chodzi.
Okazało się, że jej koleżanka mieszkająca jakieś trzydzieści kilometrów ode mnie ma zamiar sprzedać swojego kuca - wyrosła z niego i nie miała za bardzo jak na nim jeździć. Miała być to klacz, siwa, startująca niegdyś w barrelu. Ale... ale ponieważ jej ojciec właśnie kupił jej nowego konia, nie ma gdzie trzymać kucyka i nie zgadza się na kolejny koszt w postaci pensjonatu. Z tego powodu oboje postanowili już w najbliższych dniach oddać klacz handlarzowi, na mięso...a Amelia, która konikę swego czasu poznała bardzo, bardzo nie chciała na to pozwolić.
Nie byłam na to w żadnym razie przygotowana, mimo odpowiednich funduszy i odpowiedniego miejsca w stajni... mimo to, mogłam mieć konikę praktycznie bez kosztów, a z tego, co mówiła mi Amelia była całkiem porządnym koniem: zdrowym, w miarę dobrze wyszkolonym... Zastanawiałam się tylko chwilę. Wsiadłam w samochód i pojechałam, po drodze zabierając Amelie z jej domu.
Po niecałej godzinie byłam u owych państwa. Mieszkali w niewielkim domku w przybudówką robiącą za stajnie dla jednego konia. Robiło się już ciemno, jednak wyraźnie widziałam, że na placu, w derce pasie się kucyk, zaś z przybudówki wystawiał głowę jakiś koń, chyba mieszanka z quarterem.
Okazało się, że Amelia miała racje. Już jutro rano po kucyka miał przyjechać handlarz... a przecież był to zdrowy koń, w kwiecie wieku! Zapłaciłam niewielką kwotę, nieco wyższą od tej, którą zaproponował jej właścicielom handlarz, dowiedziałam się o jej imię, dokumenty, sprzęt.... i już po chwili siwa klacz o imieniu Small Earthquake po przechrzczeniu na Mini została wpakowana przez nas do przyczepy i ruszyła razem z nami do nowego domu.
Cóż, sytuacja awaryjna... i nowy koń. Będzie ciekawie... Od razu jednak podejrzewałam, że Mini nie pomieszka u nas zbyt długo - chciałam zobaczyć, co to jest za koń, jednak tak mały kucyk nijak pasował do Rancha, w którym dzieci przebywać na prawdę rzadko, zaś dorośli przy zbyt częstej jeździe mogliby uszkodzić jej grzbiet.
- Amelia.... ale w razie czego, ty ją trenujesz... - rzuciłam w drodze powrotnej - Lżejsza jesteś...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz