- Podkowa & kl. Tropical Honey
- Amelia & wał. Blackberry
Typ treningu: teren
Data, czas i miejsce: 26 września 2014, 16:00-17:00, okolice Rancha Arisha
Po szkole, z racji początku weekendu, na Rancho Arisha wpadła Amelia. Widziałam, że była padnięta po zajęciach, jednak mimo to, po przywitaniu od razu zaczęła się dopytywać, czy może wziąć jakiegoś konia pod siodło.
- Hmm.. co powiesz na to, byśmy pojechały z Blackiem i Tropką w teren na godzinkę? Za to w weekend... będziesz?
- Tak, nic nie planuję - przytaknęła.
- To jutro weźmiesz z rana Mini, zobaczę, jak sobie z nią poradzisz, później pojechałybyśmy na jakieś cztery, pięć godzin w teren z Tropką i Blackiem właśnie, jeśli dziś młoda będzie się dobrze zachowywać... w końcu, ma startować w rajdach, trzeba ją trenować... A w niedzielę wsiądziesz albo i na Mini, i na Doona, bo jeśli chcesz na nim startować w hubertusie powinnaś z nim coś poćwiczyć... albo ja wezmę Mini, ty Doona, zobaczymy.
- Jej, jasne! - Amelia aż podskoczyła z radości - A może po prostu wsiade na dwójkę, a ty przy tym podczas jednego treningu weźmiesz Tropkę, podczas drugiego Blacka?
- Jak teren wypali jutro, to Tropka dostanie dzień spokoju... ale w sumie... jego mogę wziąć...
Jak najbardziej zadowolona Amelia szła razem ze mną po konie na pastwisko. Bez problemu wzięłyśmy z niego naszą nierozłączną parkę i szybko ogarnęłyśmy konie w stajni, aby piętnaście minut później już ruszać z końmi do lasu.
Prowadziłyśmy je stępem. Na przodzie jechałam ja z Tropką, ze mną jechała Amelia na Blacku. Trochę żałowałam, że nie mogę jechać na moim ukochanym quarterze.. najchętniej siedziałabym teraz chyba na tych dwóch koniach jednocześnie.. ale cóż, zdarza się, a ja wolałam nie ryzykować i nie dawać dziewczynie tak młodego i niedoświadczonego konia.
Prowadziłyśmy konie obok siebie, tak, aby móc swobodnie rozmawiać.
- Hmm... coraz więcej koni, coraz więcej się dzieje - zauważyła Amelia - Najpierw rajd, teraz hubertus, po drodze jakieś starty!
- No... ostatnio myślę nad jakimś pracownikiem, rodzice też mnie popierają w tym - powiedziałam - Chyba na dniach zamieszczę gdzieś ogłoszenia, że kogoś potrzebujemy... Stać nas, a wolę nie ryzykować, że będę miała w pewnej chwili za dużo koni do pracy i za mało czasu... oraz brak dobrego pracownika pod ręką...
- A Sandra?
Gdy Amelia pytała, ja pogoniłam Tropkę do kłusa. Black, nie czekając na znak od swojego jeźdźca, również przyśpieszył.
- Och... ej, ostrzegaj... - mruknęła
- A Sandra... Sandra studiuje kawałek stąd.. poza tym chyba nie ma większej ochoty wracać na rancho - odpowiedziałam, myśląc o instruktorce, która jakiś czas u nas pracowała.
- Szkoda...
- Troszeczkę...
W dalszym ciągu prowadząc rozmowę, jechałyśmy kłusem, skręcając po chwili w błotnistą ścieżkę, ciągnącą się w górę. Podłoże nie było może idealne, jednak nadawało się do galopu, także pogoniłyśmy konie, jadąc już jedna za drugą, tak, aby przypadkiem Tropka nie wpadła na pomysł, aby ścigać się z Blackiem.
Klacz zachowywała się nienagannie. Nie wyrywała się, a choć galop trwał dość długo, nie próbowała zwalniać. Kątem oka widziałam, że i Black zachowywał się porządnie, jednak to nie było dla mnie najmniejszym zaskoczeniem.
Cały teren był na prawdę strasznie przyjemny: gdy tylko konie szły stępem, bądź kłusem, bezustannie rozmawiałyśmy z Amelią. Choć wybrałam dającą w kość ścieżkę, tak, by sprawdzić możliwości Tropki, zwierzęta zachowywały się nienagannie: młoda chodziła cały czas z opuszczoną głową, od czasu do czasu tylko rozglądając się z ciekawością i bezustannie strzygąc ku mnie ucho. Black w pewnym momencie wystraszył się odrobinkę ptaków, które niespodziewanie wyleciały z krzaków, jednak skończyło się na wykonaniu przez niego kroku w tył. Tropka na to nawet nie zwróciła uwagi, co na prawdę wzbudziło we mnie podziw. Albo ona miała wszystko, poza mną w czterech literach, albo na prawdę była cholernie odważna... albo i jedno, i drugie...
Gdy wróciłyśmy do stajni całe konie zalane były potem. Gdy ściągnęłyśmy z nich sprzęt zostawiłyśmy je w boksie, aby spokojnie wyschły, zaś razem ruszyłyśmy do kuchni, aby napić się czegoś ciepłego.
Po szkole, z racji początku weekendu, na Rancho Arisha wpadła Amelia. Widziałam, że była padnięta po zajęciach, jednak mimo to, po przywitaniu od razu zaczęła się dopytywać, czy może wziąć jakiegoś konia pod siodło.
- Hmm.. co powiesz na to, byśmy pojechały z Blackiem i Tropką w teren na godzinkę? Za to w weekend... będziesz?
- Tak, nic nie planuję - przytaknęła.
- To jutro weźmiesz z rana Mini, zobaczę, jak sobie z nią poradzisz, później pojechałybyśmy na jakieś cztery, pięć godzin w teren z Tropką i Blackiem właśnie, jeśli dziś młoda będzie się dobrze zachowywać... w końcu, ma startować w rajdach, trzeba ją trenować... A w niedzielę wsiądziesz albo i na Mini, i na Doona, bo jeśli chcesz na nim startować w hubertusie powinnaś z nim coś poćwiczyć... albo ja wezmę Mini, ty Doona, zobaczymy.
- Jej, jasne! - Amelia aż podskoczyła z radości - A może po prostu wsiade na dwójkę, a ty przy tym podczas jednego treningu weźmiesz Tropkę, podczas drugiego Blacka?
- Jak teren wypali jutro, to Tropka dostanie dzień spokoju... ale w sumie... jego mogę wziąć...
Jak najbardziej zadowolona Amelia szła razem ze mną po konie na pastwisko. Bez problemu wzięłyśmy z niego naszą nierozłączną parkę i szybko ogarnęłyśmy konie w stajni, aby piętnaście minut później już ruszać z końmi do lasu.
Prowadziłyśmy je stępem. Na przodzie jechałam ja z Tropką, ze mną jechała Amelia na Blacku. Trochę żałowałam, że nie mogę jechać na moim ukochanym quarterze.. najchętniej siedziałabym teraz chyba na tych dwóch koniach jednocześnie.. ale cóż, zdarza się, a ja wolałam nie ryzykować i nie dawać dziewczynie tak młodego i niedoświadczonego konia.
Prowadziłyśmy konie obok siebie, tak, aby móc swobodnie rozmawiać.
- Hmm... coraz więcej koni, coraz więcej się dzieje - zauważyła Amelia - Najpierw rajd, teraz hubertus, po drodze jakieś starty!
- No... ostatnio myślę nad jakimś pracownikiem, rodzice też mnie popierają w tym - powiedziałam - Chyba na dniach zamieszczę gdzieś ogłoszenia, że kogoś potrzebujemy... Stać nas, a wolę nie ryzykować, że będę miała w pewnej chwili za dużo koni do pracy i za mało czasu... oraz brak dobrego pracownika pod ręką...
- A Sandra?
Gdy Amelia pytała, ja pogoniłam Tropkę do kłusa. Black, nie czekając na znak od swojego jeźdźca, również przyśpieszył.
- Och... ej, ostrzegaj... - mruknęła
- A Sandra... Sandra studiuje kawałek stąd.. poza tym chyba nie ma większej ochoty wracać na rancho - odpowiedziałam, myśląc o instruktorce, która jakiś czas u nas pracowała.
- Szkoda...
- Troszeczkę...
W dalszym ciągu prowadząc rozmowę, jechałyśmy kłusem, skręcając po chwili w błotnistą ścieżkę, ciągnącą się w górę. Podłoże nie było może idealne, jednak nadawało się do galopu, także pogoniłyśmy konie, jadąc już jedna za drugą, tak, aby przypadkiem Tropka nie wpadła na pomysł, aby ścigać się z Blackiem.
Klacz zachowywała się nienagannie. Nie wyrywała się, a choć galop trwał dość długo, nie próbowała zwalniać. Kątem oka widziałam, że i Black zachowywał się porządnie, jednak to nie było dla mnie najmniejszym zaskoczeniem.
Cały teren był na prawdę strasznie przyjemny: gdy tylko konie szły stępem, bądź kłusem, bezustannie rozmawiałyśmy z Amelią. Choć wybrałam dającą w kość ścieżkę, tak, by sprawdzić możliwości Tropki, zwierzęta zachowywały się nienagannie: młoda chodziła cały czas z opuszczoną głową, od czasu do czasu tylko rozglądając się z ciekawością i bezustannie strzygąc ku mnie ucho. Black w pewnym momencie wystraszył się odrobinkę ptaków, które niespodziewanie wyleciały z krzaków, jednak skończyło się na wykonaniu przez niego kroku w tył. Tropka na to nawet nie zwróciła uwagi, co na prawdę wzbudziło we mnie podziw. Albo ona miała wszystko, poza mną w czterech literach, albo na prawdę była cholernie odważna... albo i jedno, i drugie...
Gdy wróciłyśmy do stajni całe konie zalane były potem. Gdy ściągnęłyśmy z nich sprzęt zostawiłyśmy je w boksie, aby spokojnie wyschły, zaś razem ruszyłyśmy do kuchni, aby napić się czegoś ciepłego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz