Jeździec: Podkowa
Trener: ---
Typ treningu: trening w barrel racingu
Data, czas i miejsce: 25 września 2014, 16:00-16:50, Rancho Arisha
Doon mógł w końcu wrócić pod siodło i zacząć porządną pracę! Byłam z tego powodu jak najbardziej zadowolona, jednak nie miałam czasu, aby rano go osiodłać i na niego wsiąść - ten znalazł się dopiero po południu. Miałam zamiar zobaczyć, jak wałach zachowuje się pod siodłem i sprawdzić, na ile sprawnie biega wokół beczek, które już wcześniej przygotowałam na ujeżdżalni. Szybko wyczyściłam więc mojego appoloose i po raz pierwszy od czasu pobytu na Rancho założyłam mu siodło. Doon był tym zdziwiony, jak i podekscytowany.
Gdy znaleźliśmy się na ujeżdżalni nie wsiadłam na niego od razu a przez blisko dziesięć minut prowadziłam go na lonży, którą wzięłam ze stajni, wokół siebie, we wszystkich trzech chodach - chyba postąpiłam jak najbardziej słusznie, ponieważ Doon podczas kilku pierwszych chwil galopu bryknął parę razy. Wtedy własnie uświadomiłam sobie, że chyba jeszcze nie kazałam mu z ziemi iść tym chodem... Meh, mogłam w sumie trochę dłużej z nim popracować, a potem dopiero wsiadać... ale byłam na prawdę ciekawa, jak wałach będzie się zachowywał.
W końcu odrzuciłam na bok lonże i wskoczyłam w siodło. Doon zastrzygł uszami, jednak stał zupełnie spokojnie. Przez kilka minut sprawdzałam, jak skręca i jak reaguje na moje pomoce. Zorientowałam się, że zachowywał się podobnie, jak z ziemi - wprawdzie był pewniejszy siebie, jednak zwykle z lekkim opóźnieniem wykonywał moje polecenia. Ech... wyrobi się z czasem, jeśli na prawdę ma startować w barrelu i coś zdobywać... Bo tutaj chwila zawahania mogła oznaczać upadek beczki, albo zbyt długi czas...
Po stępie przyszedł czas na kłus, w którym ćwiczyliśmy właściwie to samo, co w wolniejszym chodzie - czyli jakieś wolty, mniejsze, bądź większe kółka. Prosiłam go również o wyminięcie w tym chodzie beczek, zauważając, że na ich widok Doon próbuje zagalopować i pobiec szybciej, nie zgodziłam się jednak na to.
Gdy doszliśmy do galopu poprowadziłam wałacha przez jedno okrążenie, pozwalając mu zużyć nadmiar energii, jeśli takowy ma. Nie mogłam do jednak nadwyrężać, z racji pierwszego dnia w treningu... Meh, może nawet nie powinniśmy galopować? Myśląc o tym, kazałam mu przejść do kłusa, planując poćwiczyć reakcje konia na skrętach, zarówno wokół beczek, jak i bez nich.
Na początku naszego treningu Doon potrzebował około sekundy, lub dwóch na reakcje, jednak dzięki temu, że był bezustannie chwalony za każde wykonane zadanie wykonywał moje polecenia coraz to szybciej, w dalszym ciągu jednak wyrywając się mi podczas mijania beczek.. Boże drogi, kto tego konia nauczył, że widok takowej oznacza galop na łeb na szyję, skoro on nie ogarniał jeszcze do końca poprawnego, szybkiego skręcania? Podejrzewałam, że Elvi po prostu brakło na to czasu... nie bez powodu Doon był wystawiony na sprzedaż.
Na całe szczęście, im dłużej pracowaliśmy, tym bardziej Doon się uspokajał i tym szybciej reagował na to, o co go prosiłam. Przy okazji zauważyłam, że jest na prawdę przyjemnym koniem - co prawda jego kłus nie należał do najwygodniejszych, ale pracował chętnie, był koniem ze sporą dawką energii. Hmm... trochę nad nim popracuje i będę musiała wsadzić na niego Amelie, powinien się jej spodobać!
Po jakiś czterdziestu minutach rozstępowałam Doonka i zaprowadziłam go do stajni, gdzie zdjęłam mu siodło, ogłowie i wypuściłam znów na pastwisko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz