Data: 24-25 września 2014
W środę, po porannym treningu Mini, pod lupę został niemal natychmiast wzięty Doon. Z appoloosą zrobiłam porządną sesje z ziemi. Zaczęliśmy od powtórki zmian tępa w stępie i kłusie oraz zatrzymań z kłusa. Widząc, że sprawia mu to coraz mniejsze problemy, zaczynając wręcz nudzić, postanowiłam trochę urozmaicić nasze spotkanie. Zostawiłam wałacha na chwilę samego na roudpenie i przyniosłam folie oraz wielką piłkę. Na początku szeleszczenie wzbudziło to z Doonie ogromny strach - zaczął się wycofywać, nie zwracając na mnie większej uwagi, jednak udało mi się do uspokoić. Po rozłożeniu folii przez dłuższą chwilę próbowałam namówić wałacha, aby na nią wszedł, co udało się po jakiś piętnastu-dwudziestu minutach. Po kilku próbach był wprawdzie zalany potem, lecz zaczął się powoli rozluźniać, ujawniając swoje zaciekawienie przedmiotem. Sama piłka, którą pokazałam mu na koniec została przez niego obwąchana i kilka razy poturlana, nie wzbudziła w nim większego strachu, jednak widziałam, że ma już dosyć myślenia i zabawy na ten dzień, dlatego też zakończyłam sesje.
Kolejnym koniem, jaki poszedł pod lupę była Tropka, którą wzięłam na ujeżdżalnie. Ćwiczyłyśmy w dalszym ciągu zachowanie równowagi przede wszystkim poprzez przejazdy przez drągi i chody boczne, co jakiś czas przeplatając nasz trening innymi elementami. Nie wszystko szło idealnie, jednak widać było, jak młoda się stara i próbuje dać z siebie wszystko.
Po południu na trening wzięłam Blacka, jednak to wyraźnie nie był jego dzień. Przez cały czas był rozproszony, nie potrafił się skupić, dlatego też, choć miałam zamiar zrobić typowy, reiningowy trening poza cofaniami wykonywaliśmy głównie łatwiejsze, trailowe elementy, aby na koniec chwilę popracować z ziemi. To sprawiło, że ostatecznie wałach nieco się na mnie skupił, jednak i tak przez nieuwagę robił sporo drobnych błędów, szczególnie podczas odstawiania zadu, zaś za mną niekoniecznie w każdej chwili chciał podążać. Na szczęście, udało zakończyć się nam trening w jak najbardziej pozytywnym momencie.
Czwartek rozpoczęłam od pracy z Tropką na roundpenie. Nie miałam zamiaru na nią dziś wsiadać, dlatego tylko się pobawiłyśmy - po krótkim treningu z zatrzymań, zmian kierunku i tępa klaczka dostała piłkę oraz kilka innych zabawek, na które swego czasu była już odczulana. Większość z nich wzbudzało w niej tylko i wyłącznie ciekawość, jedynie okrągła piłka do nogi przez chwilę była według Tropki ogromnym, strasznym potworem. Gdy jednak udało nam się opanować strach, i ona stała się jak najbardziej przyjazną, ciekawą rzeczą, którą można dotykać kopytem i brać w zęby.
Dziś Black zachowywał się o niebo lepiej, dzięki czemu zrobiliśmy całkiem porządny trening reiningowy czyniąc ogromne postępy w naszych drobnych niedociągnięciach; zakończyłam pracę z nim przejechaniem całego patternu i siedząc na nim, byłam gotowa uznać, że jedyny błąd popełnił tylko podczas spinu, a pozostałe bardzo drobne zastrzeżenia, jakie miałam do układu jego głowy, czy nóg postanowiłam skorygować już podczas kolejnej pracy z nim, szczególnie, że problem prawdopodobnie leżał po mojej, a nie jego stronie.
Następnie, około pierwszej, wzięłam z pastwiska Mini, z którą przeprowadziłam na prawdę krótką sesje na roundpenie: ćwiczyłyśmy głównie to, co ostatnio, czyli chodzenie wokół w stępie oraz kłusie i zmiany tępa, wprowadzając przy okazji zmiany kierunku. Było to dla niej kolejne zaskoczenie, przyjęła je jednak i choć pod koniec treningu rzeczywiście, dalej była nieco zdenerwowana, znów gotowa byłam uznać, że jestem zadowolona z treningu, a w ramach nagrody poszłyśmy razem na niedługi spacer w ręku po okolicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz