Data & godzina: 30 marzec 2011, godz. 10.00-11.05
Rodzaj treningu: nauka chodzenia w zastępie.
Pogoda: słoneczko świeci, brak chmur. Temperatura ok. 15*C
Miejsce: ujeżdżalnia, WHK Assasin
Niedawno do pracy wróciły dwie nasze stare pracowniczki, Kryśka i Wanda, co wiązało się ze zwolnieniem pozostałych. Znały się na koniach i całkowicie mi wystarczały. Ponieważ dziś Wanda przychodziła do pracy po raz pierwszy od dość długiego czasu postanowiłam potrenować konie razem z nią. Co prawda jeszcze wczoraj chciałam wsiąść na Kolorkę w klasyce, jednak dziś moje plany się zmieniły – postanowiłam wsiąść Blacka, a Wanda miała wsiąść Kolorkę. Chciałyśmy wsiąść konie na ujeżdżalnie i zobaczyć, jak będą chodziły w zastępie. Od dość dawna tego nie robiły, a szykują się rajdy amatorskie i jazdy rekreacyjne, co często wiąże sie z chodzeniem jednego konia za drugim.
Byłyśmy już w stajni klaczy, gdzie stały oba konie. Sprzęt był już przyniesiony. Czyściłyśmy zwierzaki rozmawiając o koniach, które hodowałam wcześniej – furioso. Przy rozmowie czas szybko mijał, więc i koine szybko zostały oporządzone. Wanda osiodłała Kolorkę, ja postanowiłam nie zakładać Blackowi siodła. Obie założyłyśmy koniom bostole i wyprowadziłyśmy ze stajni.
***
Gdy zajechałyśmy na naszą sporą ujeżdżalnie poszłyśmy w dwóch różnych kierunkach. W pewnej odległości od siebie wskoczyłyśmy na konie – najpierw ja, potem moja kompanka. Dałam Blackowi łydkę. Koń ruszył spokojnym stępem. Prowadziłam go po połowie ujeżdżalni – rozgrzewkę chciałyśmy zrobić osobno. I Kolorka po chwili stępowała.
Trening nie miał być zbyt męczący, wiec i stęp nie trwał długo. Trochę rozciągania, trochę cofań. Jak na dobrze wyszkolonego konia przystało, Black dobrze się układał i doskonale się mnie słuchał. Kątem oka widziałam, że Kolorka również słucha Wandy i grzecznie wykonuje to, co ona jej każe. Gdy Klorka przyśpieszyła do kłusa, ja również po chwili wahania kazałam przyśpieszyć karuskowi.
Zauważyłam, że koń jest mniej skupiony, niż zazwyczaj. Co chwila rozglądał sie za koleżanką z pastwiska. Starałam sie to ignorować (w końcu koń, to koń, za dużo od niego nei wolno wymagać) i kazałam wykonywać mu to co zawsze podczas treningu. Znowu cofania, rozciąganie. Trochę wolt i ósemek. Za każdym razem go chwaliłam. W końcu przestał zwracać uwagę na Kolorkę, wykonującą szereg różnych poleceń Wandy (wow, ta dziewczyna ma wyobraźnię, jeśli chodzi o trenowanie koni!). Pogoniłam Blacka do galopu. Pierwszy skok wykonał bardzo szybko, chodź trochę niechętnie. Pochwaliłam go. Wykonałam kilka ćwiczeń, które wykonywałam z nim w stępie i kłusie by w końcu zatrzymać konia niedaleko Wandy ćwiczącej z tarantką.
- Możemy zaczynać? – krzyknęłam.
- Hmm… – popatrzyła na głowę młodej – Tak, chyba tak.
- Ja wyjadę na czołowego. Kolorka lubi sobie pokopać.
Wanda kiwnęła głową, więc poprowadziłam karego na przód. Gdy koń zauważył, że i Kolorka za nim idzie zaczął się odwracać i rozglądać, a jego koleżanka szła na chama za nim i wpychała chrapy w jego ogon. Ugh… Właśnie po to ten trening. By zastęp dla nich nie był czymś całkiem nowym. Wiem, Black nie kopnie Kolorki, ale inny koń – już tak. A wałaszek jest teraz rozproszony. Łatwiej go wystraszyć, a na wykonanie polecenia trzeba będzie dłużej czekać. Z westchnieniem szarpnęłam lekko wodzą, by się opanował. Na moment wyprostował głowę, jednak po chwili znowu zaczął odwracać sie do tarantki. Znowu szarpnięcie. Chwile było w porządku. A potem znowu…
Wanda przez ten czas mocowała sie z Kolorką. Klacz szła stępem za Blackiem, z nosem w jego ogonie, a ta chciała, by trzymała się półtora metra od niego. Zatrzymywała klacz, czekała, aż Black będzie dalej…. Jednak gdy tylko rozluźniała wodze, klacz dobiegała do Blacka kłusem.
Mówiłam, że te moje konie to pokraki? Jakie zwierze nie potrafi chodzić zastępie? Myślałam że będzie łatwiej, a tu…
Na szczęście, moje konie są także inteligentne (!). Za którymś razem Black rozumiał, że ma się nie odwracać do kumpeli i w końcu przestał to robić. W końcu szedł jak na westernowca przystało – nisko opuszcozny łeb, luźna wodza, wszystko w linii prostej… Chwaliłam go za to.
Kolorce dłużej zajęło skapowanie o co chodzi, jednak i ona w końcu zajarzyła. Trzymała się dość daleko od Blacka. Co prawda, czasem przyśpieszała i znowu chowała pysk w ogonku karego, ale po szarpnięciu wodzy zatrzymywała się, czekając aż Black będzie na tyle daleko, by znowu ruszyć.
W końcu mogłyśmy sobie z Wandą pozwolić na trochę skrętów. Zaczęłam robić z Blackiem wolty, ósemki i inne esy floresy, a Kolorka szła za nami. Klacz miała luźną wodze, jednak Wanda od czasu do czasu musiała ją szarpnąć, by się opamiętała. Black z początku zaczął się znowu rozglądać, jednak po kilku minutach przestał, przypominając sobie, z czym to się wiązało.
- Co powiesz na chwilę kłusa, a potem do staajni? – spytałam z powrotem wjeżdżając na prostą, stwierdzając, że i tak ten trening dość dużo dał koniom do myślenia.
- OK. Ale następnym razem jak się wybierzemy zrobiły wszystko? I kłus, i galop?
- Tak. – kiwnęłam głową. Och, Wanda chyba dość długo nie siedziała na koniu!
Dałam Blackowi mocną łydkę. Koń zakłusował. Usłyszałam, jak zmienia sie też chód Kolorki. Karusek obejrzał sie za siebie tylko raz, po czym zrezygnował. Z Kolorką było podobnie. Po kółku kłusa znowu przeszłyśmy do stępa. Gdy minęły trzy, cztery minuty zsiadłyśmy z koni.
***
Kopyta koni wydawały sie czyste, wiec od razu poszłyśmy z nimi na padok. Ściągnęłam wałaszkowi bostol i go wypuściłam, po czym pomogłam Wandzie z Kolorką. Gdy ona trzymała ściągnięte już siodło zaprowadziłam młodą na padok Wypuściłam i ją. Nie oddając jej bostolu poszłam razem z nią odnieść rzeczy do siodlarni.
Odchodząc, zauważyłam jeszcze, jak Black łapczywie dorywa się do trawy, a Kolorka pochodzi do niego i trąca karuska łbem, parskając. Uśmiechnęłam się na ten widok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz