Trener: Podkowa
Typ treningu: trening rajdowy / teren
Data, czas i miejsce: 19 czerwca 2017, g. 16:00-17:40, Rancho Arisha
Jedziesz samotnie. Lasem. Tylko ty i twoje dwa konie: jeden, ten, który niesie cię lekkim galopem po ścieżce zachowuje zupełny spokój. Za tobą podąża drugi koń, na lince: nieco zaniepokojony, czasem szarpie pyskiem, ale dotrzymuje kroku. Jesteście tylko we trójkę i nic, zupełnie nic wam nie przeszkadza.
No może poza owczarkiem australijskim, który biegnie za wami z wywalonym ogonem i wyraźnie ma dość próby dogonienia galopującego konia.
Ach, i może nic poza tym że siedzisz na swoim-nie-swoim koniu. Może i wychowałaś tą cholerną Tropkę, ale ktoś ci ją „ukradł” i ostatnio siedziałaś na niej... z pół roku temu? Jakoś tak to wyjdzie. Ale chciałaś pojechać w teren, a twój czarny nieudacznik się podbił, zaś gniadoszka nie mogła mieć zbyt wielu przerw w treningu.
W końcu była koniem rajdowym. Nawet ostatnio nauczyła się sikać na komendę, jak na takowego przystało. Ale szpan, nie? Wystarczy sygnał, by spod konia lał się strumień żółtego płynu. Doskonała broń, gdyby ktoś wyleciał na ciebie z lasu z nożem.
Pozwoliłam Tropce przejść do stępa. Ronni przyjęła to chyba z wyraźną ulgą: czułam od dłuższego czasu jak się szarpała, próbując zwolnić. Gniadkoszka miała wybitną kondycje, z kasztanką było jednak nieco gorzej. Niemniej, i tak nieźle sprawdzała się w terenie. Quarabka radziła sobie gorzej... Choć fakt, przy Blacku nie miałam jak wymusić na niej tak długiej drogi w równomiernym chodzie.
Gdy Smok do nas dobiegł, położył się na moment w trawie, a jego spojrzenie wyrażało tylko: „Idźcie dalej, dogonię was, jak tylko złapię oddech”. Nie mógł zostać w domu, nie?
Boki obydwu klaczy poruszały się miarowo. Kątem oka spojrzałam na wyciszoną już rudą. Jak dorośnie, powinien być z niej niezły koń, na razie jednak te wspólne wyjazdy w teren uczą ją chodzić w równym rytmie i po nieciekawym w terenie. Nie wątpiłam, że to da owoce pod siodłem: mimo młodego wieku była właściwie zupełnie przyzwyczajona do tego, co działo się w lesie.
– Smok! Idziemy! – zawołałam, widząc, że pies jest coraz dalej ode mnie. Nie musiałam mu tego dwa razy powtarzać. Po chwili szedł ramię w ramię ze stępującą Tropką.
Uśmiechnęłam się, widząc, jak dzielnie podąża za nami, mimo że wyraźnie miał już dość. Gdyby był człowiekiem, pewnie przeklinał by sam siebie za to, że postanowił iść z nami.
Gdy zwierzaki odetchnęły, kazałam Torpce przejść do kłusa. Klacz niosła tak lekko, jakby długi galop, którym szła przed chwilą nie zrobił na niej najmniejszego wrażenia. Gorzej było z Ronni: słyszałam, jak ciężko stąpa.
Da radę jeszcze chwilę pokłusować... Kondycje sobie dziewczyna musi wyrobić, choć pewnie w porównaniu do innych niechodzących jeszcze pod siodłem dzieciaków i tak była wybitna. W końcu w tereny chodziła regularnie. Przy tak małym stadku mogłam się wszystkimi końmi dobrze zająć.
Do stępa przeszłam, gdy na końcu drogi zobaczyłam przejaśnienie, które jasno mówiło: lada moment wyjedziemy z lasu wprost na rancho. Czas, by ich mięśnie trochę się ochłodziły, a gdy podjedziemy pod stajnie, będę musiała schłodzić im nogi wodą z węża. Dzisiejszy upał był niemiłosierny.
http://summer-berry-stable.blogspot.com/ Zapraszam na licytację koni + darmowe oferty :)
OdpowiedzUsuń