DZIENNIK: Przyjazd klaczy Sunset Spirit's Gun

Data i czas: 30 maja 2015r, około 12:00
Autor: Podkowa

Musiałam zająć się ogarnięciem stajni oraz zapisaniem koni na zawody, a że dziś przyszedł dzień przyjazdu Sunny, chcąc nie chcąc, musiałam wysłać po nią Szymka. Siedziałam więc w stajni sama, wraz z towarzyszącym mi Smokiem, który leżał obok wejścia do stajni, w chwili, w której ja zamiatałam korytarz. Wszystkie konie były na pastwisku, dlatego boksy były puste i pracy towarzyszyło mi tylko sapanie owczarka, który przyglądał mi się z wywalonym jęzorem.
- Co, młody, chodź no tu - powiedziałam, gdy skończyłam zamiatać stajnie i usiadłam na słomianej kostce leżącej obok boksu Doona.
Psiak wstał, machając ogonem i powoli podszedł do mnie. Powąchał moją rękę, po czym pogłaskałam go i podrapałam za uchem, za co Smokey próbował polizać mi rękę. Pozwoliłam mu na to i w tej właśnie chwili usłyszałam, jak na podjazd wjeżdża jakiś samochód.
Gdy wyszłam ze stajni okazało się, że Szymon wrócił właśnie wraz z moją kruszynką. Nie widziałam jej dłuuugo i byłam ciekawa, jak wyrosła, dlatego po szybkim przywitaniu się z moim pracownikiem, szybko zabraliśmy się za wyprowadzaniem małej z przyczepy.
Sunny podobno dobrze zniosła podróż, jednak gdy Szymek wyprowadził ją, była wyraźnie niepewna: rozglądała się wokół, szukając mamy, ale tej nie było nigdzie w pobliżu.
- Spokojnie, młoda, spokojnie - uspokajał ją mój pracownik.
Podeszłam ostrożnie do źrebaka i podałam jej do powąchania dłoń. Klaczka powąchała ją, jednak chwilę później zrobiła krok do tyłu, widząc Smoka idącego w naszą stronę. Pies stanął kilka metrów od nas, machając ogonem i ciekawsko się nam przypatrując.
- Przynajmniej nie wbiegł na nią z całej prędkości - rzuciłam.
Szymek się zaśmiał.
Ruszyliśmy razem do stajni, wprowadzając Sunny do boksu, w którym miała stać wraz z Ronni. Szymon ściągnął jej ochraniacze.
- Pójdę po Doona, by nie stała w stajni sama - zaproponowałam, na co mężczyzna kiwnął głową.