TRENING: trening westernowy z og. Sahab Amir & og. Via Forta Gustelj

Konie: og. Sahab Amir,  og. Via Forta Gustelj
Jeźdźcy: Szymon, Podkowa
Trener: ----
Typ treningu: trening westernowy
Data, czas i miejsce: 26 listopada 2014, 10:00-11:00, Rancho Arisha

Temperatura zeszła już poniżej zera... od dobrych kilku dni konie stały więc nocą w stajni, ku oczywiście swojemu niezadowoleniu. Mimo to, nie mogły przecież nic nie robić... mróz nie był wymówką na brak treningów, szczególnie, że podłoże jeszcze jako tako się do tego nadawało. Jeszcze chwilę i część będziemy musieli wstawić do pobliskiej stajni, by móc trenować w hali...
W każdym razie, postanowiliśmy wziąć z Szymonem pod siodło nasze obydwa ogiery. Ja miałam wsiąść na Forte, on na Amira. Ostatnio nie trenowaliśmy z nimi za dużo, ale mieliśmy nadzieję, że nie będą się zbytnio razem rozpraszać.
Bo szybkim wyczyszczeniu jelonka i gniadosza, osiodłaliśmy chłopców. Amir, który przy mnie zachowywał się o wiele gorzej, niż przy Szymku i tak i tak cały czas grzebał kopytem w słomie. Forte, jak na quartera przystało, cały czas stał z przymkniętymi oczami. Śpioch! Gdy je osiodłaliśmy przez chwilę staliśmy jeszcze w boksach ogierów, rozmawiając i głaszcząc panów, po czym zabraliśmy ich na dużą ujeżdżalnie.
W ramach rozgrzewki jechaliśmy w małym zastępie. Amir jechał za mną, aby było nad nim łatwiej panować. Forte zaś był na prawdę dobrze ułożonym koniem i choć miewał humorki, na ostatnich treningach zauważyliśmy, że pod doświadczonym jeźdźcem jest porządnym, posłusznym wierzchowcem.
Po okrążeniu w luźnym stępie (to znaczy, ja jechałam na luźnej wodzy, Szymon cały czas walczył z Amirem, który chciał po prostu pójść nieco szybciej), zebrałam Forte i zmniejszyłam koło o połowę. Po wykonaniu jednego okrążenia, poprosiłam ogiera o wyciągniecie chody. Quarter wykonał moje polecenie bez problemu. Kątem oka widziałam, że i Amir nieco się uspokoił, zaczynając w końcu współpracować. Ech, to piękny koń, jednak jeszcze ogrom pracy przed nim. Ale damy radę! Zawsze dajemy, nie? Dobrze, że przynajmniej mam osobę, której pasuje praca z takim wulkanem.
Przyśpieszyliśmy do kłusa i znów wjechaliśmy na duże koło. Po połowie okrążenia Szymon postanowił jednak odłączyć się ode mnie i zacząć indywidualny trening z Amirem, ponieważ tak bliska obecność Forte jednak nieco za bardzo go rozpraszała.
Gdy dwójka ćwiczyła przejścia ze stępa i kłusa oraz zatrzymania, ja jeszcze przez chwilę poprowadziłam Forte w kłusie, po czym poprosiłam go o spokojny galop. Ogier wykonał moje polecenie zmieniając chód w bardzo miękki, płynny sposób. Ta rasa, to jednak było to. Nie dane było mi poznać jeszcze quartera, z którym nie współpracowałoby się cudownie.
Galopowaliśmy przez dłuższą chwilę. Pilnowałam jednocześnie jego taktu, jak i obserwowałam Szymona, który powoli zaczął przechodzić do innych elementów: Amir, wbrew wszystkiemu, zmiany chodów opanował całkiem dobrze i jeśli tylko miał ochotę, doskonale utrzymywał tempo, dlatego mężczyzna zaczął pracować z nim powoli nad cofaniami, poprawiając go i chwaląc dosłownie co kilka chwil.
W tym czasie my przeszliśmy do kłusa i najechaliśmy na slalom rozłożony akurat na ujeżdżalni. Forte był na prawdę skrętny, dlatego wykonał ćwiczenie bez najmniejszego problemu. Pochwaliłam go za to i zwolniłam do stepa, naprowadzając na kwadrat. Quarter wjechał do niego i zatrzymał się wewnątrz dokładnie w chwili, w której prosiłam - zrobiłam jednak mały błąd i koń i tak, i tak uderzył kopytem w drąg.
Pochwaliłam go mimo wszystko. To w końcu nie była jego wina.
Szymon w tym czasie wjechał z Amirem na slalom, jednak ogier wyraźnie się buntował - dopiero za drugim razem udało im się poprawnie wykonać ćwiczenie. Chwilę później mężczyzna wrócił do poprzednich ćwiczeń, a ja kazałam Forte zagalopować.
Przez kolejną część treningu ćwiczyłam z ogierem głównie cofania oraz zatrzymania ze stępa oraz kłusa co wychodziło mu na prawdę nieźle i tak, jak podczas mojego ostatniego wspólnego treningu z Szymonem zauważyłam pod koniec, że dogadują się na prawdę dużo lepiej, niżeli na początku. Meh, Amir musiał się nieco zmęczyć, wtedy dopiero można było mówić o jakiejkolwiek współpracy z nim...
Gdy konie odsapnęły po treningu zaprowadziliśmy je do stajni, ściągając siodła i po zarzuceniu derek, wypuściliśmy je na ich wspólne pastwisko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz