TRENING: teren z wał. Ratonhnhaké:ton, kl. Small Earthquake & kl. Tropical Honey

Zastęp:
  • Szymon & kl. Tropical Honey
  • Podkowa & wał. Ratonhnhaké:ton
  • Amelia & kl. Small Earthquake
Typ treningu: teren
Data, czas i miejsce: 14 października 2014, 9:00-10:00, okolice Rancha Arisha

Z racji wolnego dnia w szkole, Amelia siedziała dziś na Rancho razem z nami. Po krótkiej wspólnej rozmowie ze mną i Szymonem postanowiliśmy jednogłośnie, że powinniśmy zabrać dziś konie w teren. Pogoda zaczynała się psuć, a Doon zdecydowanie takiego wyjazdu potrzebował, aby obyć się z lasem. Postanowiliśmy, że na przodzie pojedzie Szymon z Tropką, która powinna swoją odwagą uspokoić nieco Doona, potem właśnie appoloosa pode mną, a na końcu - Mini, której dosiądzie Amelia. Nastolatkowa nie miała nic przeciwko, jako, że jej ostatni teren na klaczy był całkiem przyjemny, a i ja pewna byłam, że będzie na grzbiecie kucyka bezpieczna. 
Osiodłaliśmy więc naszą trójkę koni. Nie obyło się jednak bez małego zamieszania - okazało się szybko, że Amelia nie potrafi znaleźć ogłowia Mini, zaś mi zginęły owijki, które miałam zamiar założyć dziś Doonowi - tak, aby zmniejszyć ryzyko poharatania nóg, gdy już przez przypadek się wystraszy. Okazało się ostatecznie, że to Szymon wczoraj sprzątając stajnie przez jakąś dziwną nieuwagę wrzucił to do skrzynki na pasze... Ech... Cóż, zdarza się.
W końcu ruszyliśmy. Doon, jak to Doon, był spokojny tak długo, jak jechaliśmy wśród pastwisk. Po wjeździe do lasu natychmiast się spiął. Na całe szczęście, tak jak podejrzewałam, widok spokojnej Tropki nieco go uspokoił, a i fakt spokojnej Mini, idącej kilka kroków za nim, pewnie także pomógł. Po pięciu minutach jazdy wałach może nie był najbardziej rozluźnionym koniem w świecie, jednak już ułożył w miarę poprawnie głowę i był na tyle spokojny, aby móc bez problemu rozglądać się wokół. Z tego powodu gdy tylko było to możliwe przeszliśmy do kłusa. Oj, bolało. Doon był na prawdę niewygodnym koniem... nie dość, że strasznie wybijał, to dodatkowo nieco rwał się do przodu i musiałam go porządnie pilnować. Widziałam, że ani Szymon, ani Amelia nie mieli na szczęscie problemów z koniem, któremu marzy się szybsze tempo... 
W tym chodzie jechaliśmy dość długo, jako, że ścieżka nam na to pozwalała, jednak była zbyt wąska na w pełni bezpieczny galop. W końcu mój wierzchowiec nieco się uspokoił, gdy na jego szyi zaczęły pojawiać się plamy potu. Doon rozglądał się wokół coraz śmielej, zachowywał się też coraz lepiej... tak, ten teren był zdecydowanie strzałem w dziesiątkę!
Gdy dojechaliśmy do stromego podjazdu, zwolniliśmy konie do stępa i kazaliśmy jechać im pod górkę, co zrobiły w sumie bez większych problemów - wprawdzie Doon nie był do tego jeszcze przyzwyczajony, jednak znów - widząc tak rozluźnioną i chętną do pracy Tropkę podążył za nią bez żadnych buntów, mimo, że tracił równowagę znacznie częściej, niż ona, czy Mini. Nauczy się, spokojnie. W każdym razie, wspinaczka zmęczyła nieco konie, jednak obyło się bez poślizgnięć. Gdy znaleźliśmy się na szerokiej ścieżce prowadzącej na Rancho daliśmy koniom pięć minut odpoczynku, po czym na chwilę przeszliśmy do kłusa, aby ostatecznie zagalopować. Z radością zauważyłam, że Doon nie tylko jest zupełnie rozluźniony, ale także wcale się nie wyrywa. Był wyraźnie nieco zmęczony i nie miał już na to większej ochoty.
Galop był dość długi i trwał niemalże nieustannie przez blisko piętnaście minut (jedynie z chwilami oddechu, abyśmy my i zwierzęta mogli złapać oddech), jednak dzięki świetnej kondycji naszych koni mogliśmy sobie spokojnie na to pozwolić. Wprawdzie gdy dojeżdżaliśmy do stajni i zwolniliśmy do stępa, aby ich mięśnie nieco odpoczęły miały wyraźnie dość biegu... ale przynajmniej  wszyscy mieliśmy świadomość, że nasze wierzchowce porządnie się zmęczyły, trenując nieco kondycje. 
Po powrocie do stajni chyba wszyscy byliśmy zadowoleni z wyjazdu, włącznie z Doonem, Tropką i Mini.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz