Data: 28 grudzień 2011
Zaparkowałam samochód obok stajni i rozejrzałam się. Jak tu pusto i cicho! Z daleka od Traxu, ogromnej stajni sportowej z pięknym obejściem i masą pracowników było tak wspaniale. Właśnie taką stadninę chciałam założyć, taka jest idealna. Dodatkowego uroku dodawał jej śnieg, leżący dosłownie wszędzie!
Wysiadłam z samochodu, rozmarzona. Z tyłu, w przyczepie siedział mój ukochany, biedny konik – Blackberry. Woziłam go od stajni, do stajni, ale.. trudno. Tutaj będzie mu lepiej, niż w Traxie, gdzie nie miałam dla niego wystarczająco czasu i ciągle miałam wyrzuty sumienia. Po chwili, ze stajni wyszedł dość młody facet. Piotrek. Obiecał że będzie czekał na mnie, by mi pomóc w rozpakowaniu zwierza.
- Cześć. – rzuciłam do niego.
- Witaj, szefowo! – zaśmiał się.
Uśmiechnęłam się. Bez słowa weszłam do przyczepy i przypięłam uwiąz do kantara Blacka. W tej samej chwili drzwiczki przyczepy otworzyły się, a Piotrek zajrzał do niej ciekawsko. Oj tak, był ciekawy, jak wygląda ten mój ukochany „wariat” o którym tak ciągle nadawałam. Wyprowadziłam konia na zewnątrz. Black zaczął się ciekawsko rozglądać. Wydawało mi sie, czy spodobało mu się to miejsce? Uśmiechnięta od ucha do ucha spytałam Piotrka o zdanie na temat wałaszka. Pokiwał głową. Podobał mu się. Nic z resztą dziwnego… Czarny był wspaniałym przedstawicielem swojej rasy.
- Pierwszy boks po prawej. – mruknął. – Dasz sobie radę?
- Jasne. Idź do domu. – rzuciłam. – Ziimno tutaj… – wzdrygnęłam się.
Zaczekałam aż mój pracownik wsiądzie do swojego samochodu, po czym zaprowadziłam staruszka do jego nowego boksu. Szybko ściągnęłam mu ochraniacze, po czym pogłaskałam go po nosie.
- Ok, idziemy na pastwisko? – spytałam.
Black lekko szturchnął mnie pyskiem zadowolony że spędzam z nich trochę czasu. Czułam, że chciał coś porobić, popracować, jednak nie chciałam stresować ani siebie, ani konia – w końcu jest tutaj po raz pierwszy, musi przywyknąć. Podłoże na obu ujeżdżalniach jest fatalne i nie nadaje się do intensywnego treningu, a jazda konno, po górskich, ośnieżonych szlakach których w ogóle nie znałam też nie wydawała się najlepszym pomysłem. Więc tylko przypięłam mu znowu uwiąz i zaprowadziłam na najbliższe pastwisko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz