Data & godzina: 31.12.10, godz. 12.00-13.15
Rodzaj treningu: trening reiningowy na bazie naturalnej pracy z koniem (z ogłowiem bezwędzidlowym)
Pogoda: niebo zachmurzone, ziemie pokrywa biały puch. Ok. -7*C
Miejsce: kryta hala, WHK Assasin
Sylwester miałam zamiar spędzić z Blackiem, więc już rano zaplanowałam cały dzień. Koń wczoraj całkiem nieźle zadomowił się w Assasinie. Brak innych koni nieco mu przeszkadzał, jednak nie sprawiał większych problemów. By nie czuł się źle, na noc został na dworze. Miałam zamiar właśnie zabrać go na mały trening reiningowy. Chciałam sprawdzić co potrafi i – co było dla mnie dość ważne – dobrze chodził na hackmore.
Podeszłam na padok. Koń stał i jadł siano. Podeszłam do niego i przewiesiłam mu uwiąz przez szyję. Zaprowadziłam go do stajni. Blackberry szedł obok mnie. Raz czy dwa spojrzał za siebie, na padok.
Gdy byliśmy w stajni ściągnęłam wałachowi ogłowie. Poszłam do siodlarni po jego rzeczy. Siodło westernowe było duże i ciężkie, więc nie mogłam przynieść wszystkiego na raz. Po kilku minutach wszystko było przy boksie. Chwyciłam szczotki i zaczęłam czyścić konia. Jako bardzo grzeczne zwierze, Black bez większych problemów dał się wyczyścić, osiodłać i okiełznać. Gdy był gotowy spojrzałam na niego – z tym westernowym, czarnym siodłem, dość jasnym padem i hackmore na pysku wyglądał bardzo ładnie.
Chwyciłam za wodzę i zaprowadziłam konia na krytą halę – jakoś nie miałam ochoty ćwiczyć poza zabudowaniami!
***
Byliśmy już w krytej hali. Podeszłam do pyska konia i pogłaskałam go między oczami.
- Co mały, pokażesz na co cię stać? – pytam.
Koń się nie ruszył, co uznałam za potwierdzenie. Zresztą, mógłby stanąć dęba… I tak dla mnie by to potwierdził.
Wsiadłam na konia, przytrzymując się hornu. To właśnie lubię w tych siodłach – łatwo się na nie wsiada, na dodatek są bardzo wygodne. Człowiek czuje się w nich jak w fotelu!
Przez chwilę się nie ruszałam, po czym przesunęłam moje ręce do przodu. Koń, jak na dobrze wyszkolonego westernowca przystało wyczuł, że zmieniłam położenie ręki, ponieważ ruszył krok do przodu. By poszedł dalej musiałam dać mu dodatkową pomoc – łydkę. Wtedy Black ruszył. Szedł dość szybko. Pozwalałam mu tak iść przez kilka minut wokoło ujeżdżali. Gdy koń się całkowicie rozluźnił zaczęłam rozciągać mu szyję. Znał tą komendę. Miał przyciągać swój pysk jak najbliżej mojej wewnętrznej nogi. Kazałam mu tak robić w obie strony. Po skończonym ćwiczeniu, pochwaliłam go. Pozwoliłam mu rozluźnić mięśnie szyi.
Po stępie przesunęłam wodze do przodu.
- Kłus, Black.
Blackberry zakłusował. Szedł przez chwile kłusem, potem porobiłam z nim kilka zwrotów i przeszłam do rozciągania szyi. Tym razem coś go rozpraszało – Black już przyciągał głowę do mojej nogi, gdy spoglądał w inną stronę. Może sprawiała to pewna trudność tego ćwiczenia. Ćwiczyłam to jednak z nim to tak długo, aż w końcu skupił się i ładnie wykonywał to ćwiczenie na jedną, jak i na drugą stronę. Pochwaliłam go za to. Nie robiłam z nim cofań – nie chciałam dziś tego ćwiczyć, poza tym musiałabym robić to już, gdy koń stępował.
Kłusowałam z nim dość długo, by koń jak najlepiej się rozgrzał. Potem chciałam, by Berry zagalopował. Miał z tym pewne trudności, jednak w końcu przeszedł w galop. Galopował dość chętnie, widziałam, że był pełny energii, jednak jeszcze trochę nieswojo się tu czuł, więc nie brykał, ani nie chciał przyśpieszać. W galopie robiłam z nim zwroty. Na początku delikatne, potem coraz szybsze i bardzie dynamiczne. Z początku wałach był trochę spięty, potem się rozluźnił. Zauważyłam też, że świetnie czuje się z hackmore. Nie wiem, czy miał je wcześniej na sobie, jednak sprawiał takie wrażenie.
Przeszłam do wolniejszego galopu i zaczęłam robić z nim koła. To są łatwiejsze elementy reiningu, jednak lubie od nich zaczynać. Najpierw, w wolnym galopie małe, potem kazałam koniu biec nieco szybciej, przez co koła automatycznie się zwiększały. Robił je ładnie, chodź podczas nich to głównie ja byłam najważniejsza – to ja prowadziłam konia tak, by szedł po okręgu. Podczas kół zastanawiałam się, co z nim zrobić. Nie chciałam go zbyt wymęczyć, ale też nie mogłam zrobić byle-jakiego treningu. Sprawdzanie wszystkich jego umiejętności było by bez sprzecznie wymęczeniem konia.
Postanowiłam sprawdzić, jak radzi sobie z lotną zmianą nogi. Zaczęłam robić z nim ósemki. Po trzech, czy czterech koń zrozumiał, że teraz będziemy to robić i właściwie wykonywał je już sam, automatycznie. Jednocześnie był skupiony na mnie, czekając na mój sygnał do wykonania czegoś. Poznałam t po uszach skierowanych w moją stronę.
Podczas kolejnej ósemki, dokładnie na środku kazałam mu zrobić lotną. Wykonał ją, zrobił to nawet ładnie, jednak z dość dużym opóźnieniem. Powtórzyłam ćwiczenie. Tym razem koń zmienił nogę bardzo ładnie, szybko i poprawnie. Jednak wiedział, a bynajmniej przypuszczał, co nastąpi. Nie mogłam pozwolić sobie, by nie wiedząc, kiedy coś się wydarzy koń wykonywał później jakiś element.
Chcąc, by wybił sobie z głowy zmianę nogi robiłam z nim koła. Raz szybsze, raz wolniejsze. Kilka razy zrobiłam ósemkę bez lotnej, parę razy przejechałam galopem przez środek ujeżdżalni. W końcu postanowiłam zrobić tą niespodziewaną lotną. Dokładnie na środku hali dałam mu do niej sygnał. Koń wykonał, jednak znowu z opóźnieniem.
Bez wątpienia, Berry był zbyt mało czujny. Powtórzyłam to jeszcze raz. Znowu koła, zmiany kierunku i inne tego typu, łatwe ćwiczenia. Potem lotna. I znowu wykonana zbyt wolno. Pokręciłam głową. Chętnie jeszcze bym z nim poćwiczyła, jednak cała szyja konia była oblana potem. Oddychał w miarę normalnie, jednak nie chciałam go przemęczyć.
Przekłusowałam wałacha, a potem przeszłam z nim do stępu. Przez kilka minut pozwoliłam, by wyciągną sobie szyję i odpoczął.
***
Zaprowadziłam Blacka do boksu. Rozsiodłałam go, ściągnęłam też hackmore. Wyniosłam siodło i ogłowie. Gdy wróciłam sprawdziłam nogi konia. Ponieważ był mokry wzięłam słomę i wytarłam go nią. Czekając, aż koń wyschnie wyniosłam szczotki i zabrałam się za zamiatanie stajni. Po kilkunastu minutach koń był czysty, więc wyprowadziłam go na padok, gdzie dołożyłam mu siana.
- Dobrze się spisałeś, mały. – pochwaliłam go.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz