WYDARZENIA: Przyjazd wał. Blacberry do WHK Assasin

Data & godzina: 30.12.2010r, godziny ranne.
Pogoda: śnieg spadł, -5*C
Miejsce: WHK Assasin


Czekałam na parkingu. Trzęsłam się cała, jednak nie z zimna – byłam podniecona. Za niedługo miał przyjechać mój pracownik z wałachem Blackberrym. Chciałam sama pojechać go obejrzeć do Esmeraldy, jednak dużo papierkowej roboty w stajni nie pozwalało mi na to. Na szczęście wysłałam doświadczoną osobę, która miała stwierdzić, czy zwierzę nada się na mojego pluszako-sportowego konia. Powiedział, że to świetny, doświadczony koń, który wymaga tylko trochę treningu, więc od razu kazałam mu zapłacić i wsadzać karuska d przyczepy.
Po chwili na parking wjechał nowy koniowóz z logiem naszej hodowli i wielkim napisem ‚WHK Assasin’. Z niego wysiadł mężczyzna w podeszłym wieku. Podeszłam do niego i kiwnęłam głową na powitanie.
- Jak podróż?
- Całkiem dobrze. Stał spokojnie, chyba się zbyt nie denerwował.
- Wyprowadź go OK? A potem pokażesz mi jak się porusza.
Pracownik bez wahania wykonał moje polecenie. Po chwili z koniowozu wyszedł piękny, kary koń. Mocny, niezbyt duży. Czysty quarter.
Pracownik poprowadził konia stępem, a potem kłusem. Blackberry miał niskie chody z ładną akcją. Nie kulał. Więc było w porządku.
- OK, daj mi go, zaprowadzę go do boksu.
Pracownik kiwną głową i przekazał mi karuska. Zaprowadziłam go do stajni. Jego boksu był już przygotowany, tym zajęłam się już wcześniej. Odpięłam na chwilę uwiąz wałacha i zaczęłam mu ściągać ochraniacze, natomiast Black wąchał wszystko i rozglądał się wokoło.
Zaczęłam czyścić konia. Nie był brudny, jednak chciałam przez chwilę się min zająć, poznać go chodź trochę. Za ten czas wałach stał spokojnie, nie kręcił się.
W końcu postanowiłam wypuścić go na padok, by mógł spokojnie pobiegać i wyszaleć się. Wzięłam go na uwiąz. Wyprowadziłam z boksu, po czym zaczęłam kierować się w stronę padoków. Padoki były puste, Blackberry był jak na razie jedynym koniem w całej stajni. Wypuściłam go na najmniejsze pastwisko. Nie było na nim ani trawy, ani siana. Postanowiłam mu przynieść. Naładowałam taczkę zielono-żółtymi, suchymi trawami i zawiozłam je na padok Blacka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz