- Podkowa na Tropical Honey
- Esmeralda na Florencji
- Hannah na Sohamie
- Andrea Philips na Extreme Dun Gun
- Ruby Lee na Sorley'u
Typ treningu: trening rajdowy
Data, czas i miejsce: 28 stycznia 2015r, 10:30-12:40, okolice Rancha Arisha
Na Rancho ostatnio zawitała czwórka gości: Andrea, Hannah, Esmeralda i Ruby, które wraz ze swoimi końmi przybyły trochę z nami potrenować. Pogoda nie była wprawdzie najlepsza, jednak przygotowałam niezbyt strome i śliskie trasy, dzięki czemu konie powinny dać sobie radę bez uszczerbków na zdrowiu. Miałyśmy przejechać dziś dwadzieścia kilometrów i bardziej obawiałyśmy się o siebie - w końcu przy minusowych temperaturach ręce trzymające wodze mogły nam zamarznąć.
Około dziesiątej wszystkie byłyśmy jednak w stajni, zaczynając przygotowywać konie. Szymek zaś krzątał się wokół, przynosząc nam sprzęt i zamiatając stajnie.
Ja ogarniałam stojącą grzecznie Tropkę, której długa, zimowa sierść oblepiona była w sporej mierze błotem. Esmeralda zajmowała się Florencją, która w boksie obok Efrafy, Andrea przybyła zaś ze swoim ślicznym wałachem, Extreme Dun Gun'em. Nie była jeszcze u nas z nim, niemniej, jak zauważyłam, był to na prawdę zrównoważony westernowiec, jakiego można było jej tylko pozazdrościć. W naszej stajni chwilowo mieszkały także dwa ogiery. Sorley od Ruby był spokojnym tinkerem chodzącym rajdy chyba rekreacyjnie o bardzo ładnej maści, Hannah zaś przywiozła ze sobą konia iście wyjątkowej rasy - ogiera marwari, Sohama, który prezentował się na prawdę wyjątkowo, a na dodatek, mimo dość ostrego wyglądu, był niezwykłym pluszakiem.
Zajęło nam trochę przygotowanie wszystkich koni, jednak ostatecznie wszystkie byłyśmy gotowe, by ruszyć. Wyprowadziłyśmy konie przed stajnie i wsiadłyśmy na nie, a ja rzecz jasna zabrałam głos, aby jeszcze raz przypomnieć uczestniczką treningu jak wszystko będzie wyglądać.
- Konie mają pewnie różną kondycje, dlatego nie chce przegiąć... będziemy jechać głównie kłusem, przerywając co jakieś dziesięć, może piętnaście minut na pięć minut stępa, jednak jeśli jakiś koń nie będzie dawał sobie rady, zrobimy częstsze przerwy.
Ruszyliśmy. Aż do lasu prowadziłyśmy konie w stępie, tak, aby nieco się rozgrzały. Wszystkie zachowywały się spokojnie, były jak najbardziej rozluźnione. Obawiałam się tylko, że Tropka, przy starszych koniach, które były dłużej w treningu, wypadnie bardzo słabo, niemniej, grupowe treningi mają do siebie to, że trzeba dostosowywać się do tych najsłabszych.
W końcu dałam Tropce sygnał do kłusa, przy okazji oznajmiając dziewczynom, że przyśpieszam. Żaden z koni się nie buntował i wszystkie po prostu ruszyły nieco żwawiej. Czułam, że moja dziewczynka jest nieco podekscytowana i chce przyśpieszyć, jednak pilnowałam, aby szła równym tempem. Kątem oka widziałam, że Florencja i Extreme Dun Gun nie mają problemów z trzymaniem się w zastępie, Sorley również, jednak Soham chyba chciał przyśpieszać, przez co Hannah zmuszona była, aby dość mocno go trzymać.
Droga tylko minimalnie wspinała się w górę, jednak przez śnieg trasa mogła być dla koni dość męcząca. I chyba rzeczywiście była, bo gdy po pierwszych piętnastu minutach przeszłyśmy do stępa większość zwierząt oblana była już potem.
- Jak dają radę? - spytałam.
- Chyba bez większych problemów - usłyszałam Andree.
- Ale Sorley'owi chyba przerwa się przyda teraz - odezwała się Ruby.
- Mhm. A jak Florencja? Soham?
- Kary bez problemów.
- A dla niej to żaden wysiłek, spokojnie.
- Mhm.
Tropka jak na razie jechała bez problemów, cały czas chcąc przyśpieszać, dlatego na oko uznałam, że wszystko jak najbardziej gra.
Kolejne trzy serie również przebiegły bezproblemowo. Co prawda konie były coraz bardziej zmęczone, jednak żaden jakoś szczególnie nie odstawał. No, może poza Sohamem, który wręcz tryskał energią, jakby przebyta trasa była tylko lekkim spacerkiem w stępie. Nawet Tropka i Florencja, konie mieszkające w górach, zdradzały zmęczenie, co prawda dalej idąc chętnie, jednak jakby z większym oporem.
Dopiero przy czwartym kłusie nie wszystko poszło tak, jakbyśmy sobie tego życzyły. Mianowicie, po jakiś pięciu minutach z krzaków niespodziewanie wyleciały wrony, które chyba spłoszyłyśmy swoim niezbyt głośnym wprawdzie gadaniem. Konie, które do tej pory przywykły do panującej wokół ciszy, przestraszyły się, jednak o ile większość po prostu się zatrzymała, robiąc krok w tył, to Tropka wystrzeliła do przodu, robiąc kilka kroków w galopie. Musiałam przez chwilę ją uspokajać, tak, aby wszystko wróciło do normy.
- Hej, młoda, co jest? Widziałaś już przecież tyle ptaków. No... - mówiłam do niej, gdy już udało mi się ją zatrzymać. W tym czasie dziewczyny czekały na informacje, czy wszystko jest OK.
- Spokojnie, nic się nie stało. Dobra, ruszamy dalej.
- Chyba za bardzo się zamyśliła - usłyszałam Hannah.
- A no, to możliwe. W końcu kłusowanie samo w sobie najciekawsze nie jest.
Tym razem, gdy przeszłyśmy do stępa, dałyśmy koniom dziesięć minut oddechu, widząc, że są coraz słabsze. Nawet Soham już nie próbował przyśpieszać, Sorley zaś wyraźnie miał dość.
- Podkowa... - usłyszałam Ruby - Jeszcze jeden raz w kłusie i może stęp, co?
- No... można by - potwierdziła Esmeralda.
- Okej. Jutro czeka nas krótsza trasa, także chyba nie powinny mieć problemu. - zgodziłam się z nimi.
W ostatniej kłusowej fazie treningu Tropka, Dun i Sorley wyraźnie gubiły rytm, musiałyśmy więc bardzo mocno zachęcać konie do kłusa. Z Florencją zdawało się być trochę lepiej, jednak i ona była zmęczona, to samo tyczyło się Sohama. Udało nam się jednak przebrnąć przez te ostatnie piętnaście minut i zwolniłyśmy do stępa, pozwalając koniom odetchnąć. Stajnia nie była już daleko, Tropka zaś świetnie zdawała sobie sprawę z tego, gdzie jest i wyraźnie ciągnęła w stronę stajni. Wiedziałam, że gdyby miała więcej energii mogłaby próbować przyśpieszać, jednak była na tyle wyczerpana, że była jedynie nieco bardziej pobudzona.
Gdy w końcu znalazłyśmy się pod stajnią, zsiadłyśmy z koni wprowadzając je do boksów. Okryłyśmy zwierzęta derkami, aby mogły spokojnie wyschnąć, same zaś poszłyśmy do jadalni, aby napić się czegoś ciepłego.
- Mama miała przygotować nam gorącą czekoladę - oznajmiłam - A przynajmniej tak rzuciła, gdy wychodziłam.
- O... oby! - powiedziała Ruby, a reszta dziewczyn przytaknęła z zadowoleniem.
W ostatniej kłusowej fazie treningu Tropka, Dun i Sorley wyraźnie gubiły rytm, musiałyśmy więc bardzo mocno zachęcać konie do kłusa. Z Florencją zdawało się być trochę lepiej, jednak i ona była zmęczona, to samo tyczyło się Sohama. Udało nam się jednak przebrnąć przez te ostatnie piętnaście minut i zwolniłyśmy do stępa, pozwalając koniom odetchnąć. Stajnia nie była już daleko, Tropka zaś świetnie zdawała sobie sprawę z tego, gdzie jest i wyraźnie ciągnęła w stronę stajni. Wiedziałam, że gdyby miała więcej energii mogłaby próbować przyśpieszać, jednak była na tyle wyczerpana, że była jedynie nieco bardziej pobudzona.
Gdy w końcu znalazłyśmy się pod stajnią, zsiadłyśmy z koni wprowadzając je do boksów. Okryłyśmy zwierzęta derkami, aby mogły spokojnie wyschnąć, same zaś poszłyśmy do jadalni, aby napić się czegoś ciepłego.
- Mama miała przygotować nam gorącą czekoladę - oznajmiłam - A przynajmniej tak rzuciła, gdy wychodziłam.
- O... oby! - powiedziała Ruby, a reszta dziewczyn przytaknęła z zadowoleniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz