Data i czas: 11 listopada 2014, 8:00-10:00
Autor: Podkowa
Tak, jak umówiłyśmy się już w niedziele dziś mimo święta na Rancho miała przyjechać Andrea z Apple Garden Stud, obejrzeć Bajkę i ostatecznie zdecydować, czy klacz zamieszka w jej stajni. Miałam szczerą nadzieję, że zdecyduje się na zakup naszej arabki: widziałam, w jakich warunkach trzyma swoje konie i jak najbardziej mi odpowiadały, dodatkowo, miała własne pogłowie bydła, co mogło zapewnić klaczy rozwój w tym, co potrafi najlepiej - sama krów nie miałam, jednak byłam z tą klaczą na kilku zawodach. Jechał zwykle na niej Szymon jednak już z daleka widziałam, jak bardzo lubi taką pracę i jak świetnie jest do niej przygotowana.
Andrea przyjechała w okolicach ósmej, akurat gdy z Szymonem jedliśmy śniadanie. Nie zauważyliśmy się jej wozu, dlatego wprosiła się do środka sama. Nie bym miała coś przeciwko, Rancho było zawsze otwarte na gości, a to ja nie dopilnowałam, aby miał kto ją przyprowadzić.
- Oj... cześć! - przywitałam ją, nieco zakłopotana.
- Witaj, Andrea - rzucił Szymon.
- Ahoj, ahoj! - była uśmiechnięta od ucha do ucha - Przeszkadzam?
- W życiu! Siadaj, pewnie głodna jesteś? Hmm?
- W sumie... wiesz, nieco mi się śpieszy, mam trochę pracy dziś jeszcze... i wolałabym po prostu załatwić wszystko.
- Rozumiem. Dobra, Bajka jest w stajni, także chodźmy. Szymek, idziesz z nami?
- Zaraz dołączę, czekaj, zjem tylko.
- Mhm...
Szymon dołączył do nas akurat, jak wyprowadzałyśmy Bajkę na dwój, tak, aby Andrea mogła zobaczyć, jak klacz porusza się na lonży. Pozwoliłam jej samej poprowadzić arabkę, tak, aby zobaczyła, jak się z nią mniej więcej pracuje. By nie było, Bajka pokazała się z naprawdę dobrej strony, wprawdzie sprawdzając co chwilę na ile może sobie pozwolić, jednak jednocześnie wykazując się ogromną wrażliwością, tak typową dla niej. Ech, gdybym tylko miała bydło! Na prawdę, zostawiłabym ją u siebie...
Szybko okazało się, że Andrea jak najbardziej jest z Bajki zadowolona i była gotowa, aby podpisać z nami umowę kupna-sprzedaży. Odstawiliśmy ją więc do boksu i poszliśmy załatwić papierkowe sprawy.
Przed dziesiątą musieliśmy się pożegnać z arabką, która ostatecznie na Rancho nie stała nawet dwóch miesięcy... a i tak Szymon wyraźnie bardzo się do niej przywiązał i w chwili, w której klacz wchodziła do koniowozu jego humor natychmiast się popsuł.
- Hej, przecież są inne konie, a ona nie jedzie do złego miejsca. Byliśmy przecież u Andrei... - powiedziałam, gdy koniowóz z Apple Garden Stud odjechał.
- No tak, tak..
- W ogóle.. co ty na to, byśmy kupowali jakieś konie... za niskie kwoty.. tak jak Bajkę, czy Mini.. trenowali i sprzedawali? Hmmm?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz